Pieniądze, które dziś władza wyczarowuje na subsydiowanie rachunków, lepiej wydać na modernizację energetyki. Ale zielonej energii PiS chyba do końca swoich dni nie polubi.
Kryzys energetyczny sprawił, że do łask powraca idea umieszczenia w kosmosie elektrowni słonecznych przesyłających prąd na Ziemię.
Polska jest dobrze przygotowana na odcięcie dostaw ropy z Rosji, ale większym wyzwaniem jest unijne embargo na paliwa, które wejdzie w życie 5 lutego 2023 r.
To powracające pytanie, konfliktujące nieraz zwolenników i przeciwników energetyki jądrowej. Nie brak i tych pierwszych, i tych drugich. Ale energetyka jądrowa jest faktem: powstają nowe elektrownie, technologia wciąż się doskonali, a i my pewnie za jakiś czas – może – będziemy produkować energię z atomu.
Polacy starają się pomóc sąsiadom z Ukrainy przetrwać zimę. Ale potrzeby są znacznie większe niż możliwości pomocy.
Jarosław Kaczyński wpadł na pomysł, jak rozwiązać problem kryzysu energetycznego, w którym tkwimy już od wielu lat, a który grozi nam dziś dramatycznym załamaniem.
Firmy – zarówno wielkie, jak i małe – stoją przed ogromnymi wyzwaniami z powodu gigantycznego wzrostu cen energii i surowców. Jednak nie brakuje godnych pochwały inicjatyw, dzięki którym można nie tylko zmniejszyć koszty, ale też chronić zagrożoną planetę.
Rosjanie nie kryją, że skoro na froncie nie są w stanie wywalczyć zwycięstwa, to zamierzają osiągnąć je, atakując ludność cywilną. Ale czy próby wpływania na rządy poprzez atakowanie krajowych systemów elektrycznych były kiedykolwiek skuteczne?
Czeka nas zima mroczniejsza niż poprzednie. Cały świat zaczyna oszczędzać prąd.
Polska uważa, że nikt jej nie może narzucać, co ma ograniczać, a co nie. To my możemy uczyć Europę, jak sankcjonować Rosję.