Artur Domosławski spędził kilka tygodni w Hondurasie, Gwatemali, Meksyku. Na szlaku, którym tysiące dzieci próbuje samotnie dotrzeć do USA, żeby odnaleźć mamę, ojca – albo ich porzucić. Uciekają przed piekłem latynoamerykańskiej nędzy, okrucieństwem gangów i policji, a po drodze znajdują inne piekło. Okrutna dziecięca krucjata XXI w.
Polacy wyjeżdżają i nadal będą wyjeżdżać za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. Zamiast nad tym rozpaczać, trzeba się zastanowić, jak ich zastąpić.
Syn dowódcy ułanów Jan Żyliński oświadczył, że ma dość dyskryminacji Polaków na Wyspach. W obronie ich honoru wyzwał na pojedynek lidera Partii Nacjonalistów Brytyjskich. Nigel Farage wyzwania nie przyjął.
Decydują się wrócić do Polski, a potem znów emigrują. Wtedy już często z przekonaniem, że na zawsze.
Od 1 maja 2014 r. mieszkańcy Unii mogą pracować w Szwajcarii. Oznacza to całkowite otwarcie szwajcarskiego rynku pracy dla obywateli nowej Unii Europejskiej (oprócz Bułgarów i Rumunów), w tym dla Polaków.
Za stosowną opłatą dziś już każdy może zostać Maltańczykiem. Ale obywatelstwo to nie towar, bo decyzja, komu je przyznajemy, jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie, kim jesteśmy.
Podawana ostatnio w mediach liczba pół miliona Polaków, którzy mieliby nagle wyjechać z kraju, budzi zdziwienie. Brak na ten temat danych w rejestrach publicznych, ale nietrudno się domyśleć, skąd się wzięła.
Potomkowie imigrantów będą mogli zachować obywatelstwo kraju rodziców – obiecuje rządząca koalicja. Ale mają inny wielki kłopot: jak w Niemczech zostać Niemcem?
Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii nie przestraszyli się zapowiedzi premiera Davida Camerona o odebraniu imigrantom prawa do świadczeń na dzieci. Są pewni, że Bruksela ich obroni. Poza tym nie mają czasu na rozważania, bo pracują.
W maju 2015 r. w Wielkiej Brytanii będą wybory. To niedługo, półtora roku. Warto o tym pamiętać, ciskając gromy z Warszawy czy Gdańska na premiera Camerona.