Po tygodniu niepewności okazało się, że stan zdrowia prof. Lesława Gajka poprawił się na tyle, iż będzie on nadal prezesem ZUS. Co do kondycji zakładu, niestety, wątpliwości pozostają. Choć prezes zapewnia, że zakład zaczyna spłacać zaciągnięte długi, a ściągalność składek za 1999 r. będzie lepsza, niż się spodziewano.
ZUS stał się, jak kopalnie, czarną dziurą, która pochłonie każde pieniądze. Dotacja z budżetu w 2000 r. wyniesie aż 16,7 mld zł. Zwykliśmy uważać, że przyczyny tego stanu rzeczy są dwie: za dużo ludzi przystąpiło do II filaru, uszczuplając w ten sposób kasę ZUS, oraz za mała jest ściągalność składek. Jest także powód trzeci, najważniejszy - tylko połowa składki jest wykorzystywana racjonalnie.
Reklamy niektórych towarzystw emerytalnych namąciły nam w głowach, obiecując dostatnią starość. Tymczasem - w najlepszym razie - nasze przyszłe świadczenie z I (ZUS) i II (otwarty fundusz emerytalny) filaru łącznie będzie zbliżone do połowy zarobków. Osoby zarabiające bardzo dużo mogą liczyć na jeszcze mniej. Różnicę miał niwelować filar III, czyli dobrowolne oszczędzanie, ale ciągle go nie ma.
Rząd postanowił załatać wielomiliardową dziurę w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Tym samym nie dojdzie do blamażu państwa. Gigantyczne koszty ratowania ZUS położyły się jednak głębokim cieniem zarówno na toczonej właśnie w Sejmie dyskusji o przyszłorocznych podatkach jak i na konstruowaniu nowego budżetu.
Nie cichnie burza wokół ZUS i jego finansowych kłopotów. Spośród 900 tys. emerytów i rencistów, którzy w minionym tygodniu mieli otrzymać pieniądze, kilkadziesiąt tysięcy w różnych częściach kraju nie dostało ich na czas. Zakład kontrolują inspektorzy skarbowi i pracownicy NIK. Nad jego przyszłością debatował rząd. Wśród wielu różnych instytucji cierpiących z powodu informatycznej niemocy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych znalazło się także 21 Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE). Początkowo bagatelizowały one cały problem, ale dłużej robić tego nie sposób.
Ponad cztery miliony osób, które związały się już z wybranym towarzystwem emerytalnym, niepokoi fakt, że ich składki, zamiast pracować na przyszłą emeryturę, leżą na nieoprocentowanym koncie w NBP. Do końca czerwca fundusze otrzymały pieniądze zaledwie 123 tys. osób i traktują to jako dowód, że system komputerowy w ZUS nie działa.
Z faktu, że mężczyźni żyją krócej niż kobiety, wynika coraz więcej komplikacji. Reforma systemu emerytalnego uświadomiła bowiem przedstawicielom obu płci, że mają poważne powody, aby czuć się dyskryminowani. W przypadku kobiet tę nierówność nazywa się przywilejem.
Przywilej przechodzenia na wcześniejszą emeryturę dotyczy ponad dwu milionów pracujących. Korzystają z niego nie tylko górnicy czy hutnicy, ale także twórcy, nauczyciele, kolejarze, dziennikarze, akrobaci i wiele innych zawodów. Rząd chciałby ograniczyć rzeszę uprawnionych o połowę. Ze strony związków zawodowych dobiegają już ostrzegawcze pomruki niezadowolenia.
Dokładnie tego samego dnia w wyścigu o nasze pieniądze wystartowało piętnaście funduszy emerytalnych. Każdy z własnym pomysłem na zdobycie klientów. Jak się reklamują? Jakie stosują przynęty? W jaki sposób próbują przekonać, że to ich właśnie, a nie konkurencję należy wybrać na najbliższe dziesięciolecia?