Od marszałka Sejmu można wymagać lepszego postrzegania roli ustrojowej parlamentu. Nie jest Pani rządem i nie powinna działać „jako rząd”.
Marszałek Sejmu oświadczyła, że czuje się oszukana przez marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego w sprawie ustawy o wyborach prezydenckich. Przeanalizujmy jej wypowiedź.
PiS zastawił pułapkę na opozycję. Dopóki ustawa o wyborach hybrydowych leży w Senacie, żaden kandydat nie może robić kampanii, zbierać podpisów, wydawać pieniędzy.
Obieg milionów listów przy udziale milionów ludzi może doprowadzić do bomby biologiczno-epidemicznej. I to jest główny problem.
Pani Witek mówiła swoje z wielkim przekonaniem. Jestem pewien, że uwierzyła w to, co kazano jej powiedzieć.
Przyjmijmy, że do wyborów 10 maja udałoby się ok. 25 mln Polaków. Powstaje bomba biologiczna o przypuszczalnie większej sile rażenia niż mecz Atalanta–Valencia w Mediolanie, który najpewniej spowodował katastrofę w Bergamo.
Rząd kolejnymi obostrzeniami, m.in. ograniczeniem przemieszczania się i zakazem zgromadzeń powyżej dwóch osób, próbuje kupić czas, by przygotować służbę zdrowia na wzrost liczby nowych zakażeń.
Marszałek Elżbieta Witek w listopadzie ubiegłego roku manipulowała przebiegiem wyboru nowych członków KRS. Gangsterka na Wiejskiej kwitnie?
Zamiast rzeczywiście reformować wymiar sprawiedliwości, PiS i Andrzej Duda wolą toczyć wojnę z wymyśloną przez siebie nadzwyczajną kastą.
Wiceszef Kancelarii Sejmu próbował uratować sytuację, ale Elżbieta Witek nie chciała podać wyniku głosowania na członków KRS i anulowała je. Według konstytucjonalisty to, co wydarzyło się w nocy w Sejmie, może mieć poważne konsekwencje dla obywateli.