Jarosław Kaczyński wie, że nie przekona do siebie dotychczasowych elit. Dlatego chce je wymienić. Od dołu do góry.
Światem rządzą eksperci. Podpowiadają politykom najważniejsze decyzje; objaśniając rzeczywistość, kreują zagrożenia albo je bagatelizują.
Konspirował, rozmawiał półsłówkami przez telefon, spotykał się na cmentarzu, a tłumaczył się jak dziecko.
Kim był Leszek Kołakowski, nie wie nikt. Albo wie to każdy po swojemu. Bo przez ponad pół wieku każdy, kto się interesował i miał zwyczaj czytać, wkraczając w dorosłość, musiał
Klapa debaty premiera z gdańskimi związkowcami pokazała w tle ważny polski problem. Problem elit i ich społecznej pozycji. Ich siły, ale też niepewności i łatwości zastraszenia.
Każda z tych osób mogłaby zrobić tylko tyle, ile do niej należało. I to już by było więcej niż przyzwoitość. Ale oni wyszli poza program przewidziany dla adwokata, pracowniczki fundacji, lekarza, księdza. Ludzie ponadprogramowi. Ludzie-tarcze.
Rządy dusz w Polsce znów sprawują znienawidzeni przez IV RP liderzy epoki, która miała się skończyć. Wygrał Jerzy Owsiak, a Wałęsa i Michnik zostawili w tyle braci Kaczyńskich
Człowiek, który chce grać „do końca świata i o jeden dzień dłużej'
Plebiscyty na największych intelektualistów świata nie mają większego sensu - bo potęga rozumu nie podlega głosowaniu - ale pokazują, jak przesuwają się centra ideowych wpływów.
Najbardziej znienawidzonym i najczęściej piętnowanym fenomenem III RP jest salon. Publicyści IV RP już nawet nie wyjaśniają, o czym piszą, kiedy go krytykują. Przecież wiadomo.