Oczekiwania ósmoklasistów co do wyników egzaminu rozminęły się z rzeczywistością. W 2024 r. spodziewano się co najmniej takich samych rezultatów jak zeszłoroczne lub nawet lepszych, nie było przecież żadnej reformy. Lepszych wyników niestety nie ma z żadnego przedmiotu.
Język polski – 60 proc., matematyka – 47 proc., angielski – najczęściej wybierany język obcy – 66 proc. Takie są średnie wyniki egzaminów ósmoklasisty, oficjalnie podane przez Centralną Komisję Egzaminacyjną.
Wbrew słowom wiceministra edukacji Macieja Kopcia nie ma prostej zasady, że podwójna liczba uczniów będzie błogosławieństwem dla liceów w mniejszych ośrodkach. I wcale też nie ma gwarancji, że sytuacja będzie korzystna dla szkół branżowych.
Same egzaminy gimnazjalne w drugim dniu przeszły bez większych organizacyjnych zawirowań. Wielu dyrektorów i samorządowców jest jednak wciąż na wdechu przed jutrzejszą odsłoną.
Pierwsza runda nowej matury – piętnastominutowe oracje na wybrany zawczasu temat – rozpocznie się 18 kwietnia. Jednak gorączka egzaminacyjna ogarnia już nie tylko 320 tys. dziewiętnastolatków – maturzystów. Około miliona trzynastolatków szóstoklasistów i szesnastolatków gimnazjalistów zdaje tej wiosny sprawdziany końcowe. Pewnie nie ma takiej rodziny, w której ktoś by czegoś teraz nie zdawał. I nie ma takiej szkoły, której nie ogarnąłby przynajmniej lekki paraliż z powodu kampanii egzaminacyjnej.
Polska gimnazjalna dzieli się wyraźnie na lepszą i gorszą. Do tej drugiej, odstającej poziomem, należą ziemie zachodnie i północne. Gimnazja, z założenia, miały wyrównywać szanse. Tymczasem równają je w dół.