Edward Snowden, były pracownik amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa, który ujawnił, jak Waszyngton inwigiluje obywateli, znalazł się na liście 72 obcokrajowców, którym Putin przyznał rosyjskie obywatelstwo.
Cyfrowe technologie zamieniają naszą wolność i prywatność w towar. Żyjemy dziś w kapitalizmie inwigilacji. Próbują z nim walczyć partyzanckie grupy aktywistów i artystów. Tegoroczne Biennale Warszawa jest ich wspólnym alertem.
Departament sprawiedliwości USA pozwał do sądu Edwarda Snowdena, domagając się konfiskaty honorariów z jego książki. Ameryka w ocenie byłego analityka NSA jest podzielona.
„Snowden” to film niezwykle przystępny, mimo że rozgrywa się w hermetycznym środowisku specjalistów komputerowych i agentów rządowych.
Kampania demaskatorskiego portalu WikiLeaks przeciwko władzy jest ponoć globalna. Ale na tym globusie brakuje Rosji.
Czy światowi przywódcy byli na celowniku amerykańskich służb? Kolejne doniesienia WikiLeaks wskazują, że tak.
Tajne służby straciły właśnie prawo do nieograniczonej inwigilacji Amerykanów. To wielkie zwycięstwo Edwarda Snowdena, który dwa lata temu ujawnił skalę podsłuchów w USA.
Nowa ustawa ogranicza prawa NSA do przeczesywania całej komunikacji elektronicznej.
Siłą filmu nie są nowe informacje, tylko napięcie towarzyszące procesowi ujawniania działań władzy.
Amerykanie długo nie rozstrzygną sporu, czy Edward Snowden to bohater czy zdrajca, ale mają pewność, że istnieje. W przeciwieństwie do Aminy Arraf, syryjskiej blogerki, której perypetiami też emocjonował się świat.