Rośnie liczba więźniów, ale nie ma dla nich pracy ani wychowawców. Stąd mała skuteczność wychowawczej roli więzień. Kolejna teza naszego cyklu: resocjalizacja nie jest mitem, ale nic nie wzmaga w więźniu agresji bardziej niż bezczynność.
W szkole różnorodność jest istotną wartością, a monolit ciężarem
Na zimowe ferie wyjechał tylko co dziesiąty uczeń. Mimo to polskie góry nie były w stanie obsłużyć nawet tak niewielu. Wszyscy winią termin ferii – taki sam w jedenastu województwach. To dlatego przez ostatnie dwa tygodnie brakowało wszystkiego: pokoi w hotelach, łóżek w schroniskach, stolików w restauracjach i orczyków na wyciągach. W przyszłym roku najprawdopodobniej będzie podobnie.
Pierwsza przychodzi woźna, pani Hania. Między czwartą a piątą nad ranem trzeba rozpalać w kaflowych piecach, żeby utrzymały ciepło do końca lekcji. W Prudziszkach (Suwalszczyzna, polski biegun zimna, w styczniu było tu minus 36 st. C) uczy się dziewiętnaścioro dzieci. Maleńka szkoła istnieje wbrew wszystkiemu. Jak okruch utopii, trochę nie z tego świata i nie z tego czasu.
Od września wszystkie sześciolatki mają pójść na rok do przedszkoli. Tylko skąd wziąć przedszkola? W latach 90. dokonała się w Polsce prawdziwa rzeź tych placówek. A teraz słychać larum: bez nich nie ma mowy o wyrównywaniu szans.
Od kilku tygodni o rektorze prywatnej Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej (EUHE) należy pisać per Zdzisław D. Jego nazwisko pozostaje do wiadomości prokuratury, oskarżającej D. o wyprowadzenie ponad 9 mln zł z innej elbląskiej szkoły, której rektorował.
Jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem – ten stereotyp od 30 lat próbuje przełamywać wspólna Komisja Podręcznikowa.
Polska gimnazjalna dzieli się wyraźnie na lepszą i gorszą. Do tej drugiej, odstającej poziomem, należą ziemie zachodnie i północne. Gimnazja, z założenia, miały wyrównywać szanse. Tymczasem równają je w dół.
Ponad 900 tys. dzieci dojeżdża do szkół. W zasadzie czym się da: zdezelowanym autokarem, zużytą więzienną furgonetką, przyczepą do traktora. Przed reformą oświaty obiecano: „Gimbus w każdej gminie”. Wygląda na to, że na razie trafił do co czwartej.
Mówi się, że rodzice boją się nauczycieli, a nauczyciele boją się rodziców. Obie strony mają do siebie wiele pretensji; ba, często między domem i szkołą toczą się jawne wojny z udziałem małych żołnierzyków. Bo co ma robić rodzic: wtrącać się czy nie?, brać stronę dziecka czy nauczyciela?, pomagać w odrabianiu lekcji czy stanowczo odmawiać?