Rozmowa z dr Anną Gizą, socjologiem z Instytutu Socjologii UW
Skończył się rok szkolny, podczas którego nie rozwiązano żadnego poważnego problemu polskiej edukacji. Strawiono go na czczych obietnicach i wielkich, pustych słowach.
Rok szkolny 2005/2006 zaczął się od rządowej deklaracji o objęciu 5-latków obowiązkiem przedszkolnym, a skończył odwołaniem całej akcji. A jednak przedszkoli przybywa. Rok 2005 był pierwszym, gdy więcej ich otwarto, niż zlikwidowano. Tyle że powstają z konieczności poza oficjalnym systemem edukacji.
Polska młodzież jest wystarczająco polska. I patriotyczna.
Agresja przepełnia dziś szkołę. Uczniowie atakują kolegów. Nauczyciele atakują uczniów. A uczniowie – coraz śmielej – nauczycieli. Ich z kolei atakują rodzice. Szkoły przypominają stadiony piłkarskie, z tym że tam panują jaśniejsze reguły gry. Dla nowego ministra edukacji Romana Giertycha sposobem na uzdrowienie szkoły jest blokada komputerów przed pornografią, a środkiem na szkolną agresję – elektroniczny monitoring i kamery. Do tego dochodzi projekt PiS sankcjonujący kary cielesne w szkole. Taka terapia budzi przerażenie, jest wyrazem absolutnej nieudolności i bezradności władzy.
Gdyby na egzaminie dojrzałości – tak jak było dawniej – pisało się rozprawkę, można by zadać niebanalny temat: „Nowa matura a polski charakter narodowy”. Sprawdzian ten bowiem ujawnia nasze typowe przywary: niezborność poczynań, rozrzutność i nieumiejętność nauki na błędach.
Rozwiązanie problemu zajęć z etyki może nie być zbyt etyczne
Ryk kibiców lub żołnierzy wychodzących do cywila, fałszowane kolędy czy piosenki przy ognisku – pod względem umiejętności śpiewania jesteśmy w światowym ogonie. Powinno się chyba ogłosić akcję „śpiewać po ludzku”. Na razie mamy program Śpiewająca Polska.
Nie wiemy na sto procent, czy podręczniki zdrożeją o 25 proc.