Jeszcze do niedawna szkoła miała za zadanie uczyć, że wiara i patriotyzm są podobne jak dwie krople wody. Od 1 września ta symbioza wartości państwowych i religijnych wreszcie się skończy.
Szkole bardzo przydałaby się wreszcie stabilność i stabilizacja. Ale na razie czekamy: na okrojone podstawy programowe, a potem na tzw. dużą reformę edukacji. Są jakieś dobre wiadomości?
Ocenianie i wydawanie świadectw to kolejny ważny składnik polskiego systemu nauczania – po pracach domowych i podstawach programowych – który rząd planuje znacząco zmienić. Jak daleko się posunie, to zależy od naszej reakcji.
Warszawski wiec Donalda Tuska; Jarosław Kaczyński w Brukseli; co wyszło z cięcia podstaw; kłótnie w PiS; śmierć Janusza Rewińskiego.
Niemal w każdy rok szkolny wchodzimy z poczuciem, że nie mamy pojęcia, według jakich zasad będziemy pracować. Rząd najwyraźniej zrozumiał, że tego syfu, jaki zostawił PiS, nie wyczyści, a może się jedynie sam pobrudzić.
Oceny w większości szkół zostały wystawione już pod koniec maja. To znaczy, że emocje większości uczniów opadły, a z ostatnimi tygodniami przed rozdaniem świadectw nie bardzo wiadomo, co zrobić.
Jeśli Władysław Kosiniak-Kamysz chce zintensyfikować katechezę swoich dzieci, zawsze może wynająć prywatnego katechetę. A mówiąc poważniej: Trzecia Droga raczej nie ma szans konkurować z obozem PiS o przychylność eminencji, ekscelencji i zwykłych księży.
O miejsce w liceach, technikach i szkołach branżowych ubiega się zaledwie połowa rocznika. Druga połowa zaczęła naukę rok wcześniej i już jest w szkole ponadpodstawowej. Tak chudego naboru jak obecny dawno nie było.
Niepowodzenie zdarza się rzadko, ale jest możliwe, dlatego maturzyści boją się tego egzaminu. Jedni trzęsą się ze strachu, inni ze złości. Wszyscy mocno ściemniamy. Być może dlatego te wyniki nigdzie się nie liczą.
W nieczynnym akademiku UJ Kamionka w Krakowie trwa strajk okupacyjny. Blisko 50 osób protestuje przeciwko sprzedaży obiektu i domaga się przedstawienia planów budowy nowych domów studenckich.