Podręcznik życia intymnego autorstwa ojca Ksawerego Knotza stał się bestsellerem. Czy to forpoczta zmian w dziedzinie, z którą Kościół ciągle ma kłopoty? Nie tylko w Polsce.
Zapowiadana od lat przez media rewolucja seksualna polskiej młodzieży jakoś się nie dokonuje. A szkoda, bo jakaś rewolucja w ich seksualności bardzo by się przydała.
Pół wieku temu Szwecja była pierwszym krajem, w którym wychowanie seksualne wprowadzono w szkołach jako przedmiot obowiązkowy. Szwedzi przyjęli reformę ze zrozumieniem, ponieważ chcieli uchronić młodzież przed niepożądanymi konsekwencjami zbyt wczesnego współżycia. Teraz pedagodzy szykują kontrofensywę.
Mówienie o seksie i wszelkich aspektach cielesności jest równie pociągające jak czynności z tą cielesnością związane. Co więcej, opowiadactwu nie towarzyszy żaden wysiłek ani nieprzewidziane znaczące konsekwencje. Publicznie jednak Polak posługuje się wciąż niewielkim zasobem słów. Klnie jak szewc lub dryfuje w kierunku suchych terminów medycznych. I nie pomaga dostępna bogata literatura. Kiedy trafia do lekarza od tak zwanych „dolnych partii”, nie potrafi często nazwać prawidłowo części swojego ciała. O czym to świadczy? Przede wszystkim o drobnomieszczańskiej, a potem socjalistycznej pruderii. I trochę o tym, że jaki język – taki przedmiot przezeń opisywany, czyli polski seks.
W Sztokholmie zapowiedziano nakręcenie nowej wersji „Języka miłości”, filmu, który w 1969 r. wywołał skandal na świecie i ugruntował opinię o Szwecji jako o kraju grzechu, gdyż po raz pierwszy pokazano na ekranie publicznego kina prawdziwy stosunek seksualny.
Rozmowa z prof. Barbro Lenneer-Axelson, psychologiem, prezydentem europejskiej sieci Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa.
Josh McDowell, kaznodzieja zza oceanu, dokonał w Warszawie paru rzeczy graniczących z cudem. Wypełnił Teatr Wielki – Operę Narodową do ostatniego miejsca, sprzedał z marszu 50 tys. nakładu przeraźliwie nudnej książki, a nawet miał swoje pięć minut w głównym wydaniu telewizyjnych „Wiadomości”, chociaż ani nie popełnił kryminalnego przestępstwa, ani nie namieszał na tzw. scenie politycznej.