Dzielnicowy jest jak yeti – każdy o nim słyszał, ale nikt go nie widział. Żart ma już ze 20 lat, ale ciągle śmieszy. Zwłaszcza dzielnicowych.
Nie było zwierzchnika policji, który nie zapowiadałby reformy służby dzielnicowego. Każdy obywatel bowiem powinien znać swojego dzielnicowego. Dzielnicowy zaś musi znać, choćby z widzenia, swoich podopiecznych. Do niego winno się zgłaszać wszystkie skargi i zażalenia na zakłócenia porządku w pobliżu domu, on też winien być gwarantem poczucia bezpieczeństwa mieszkańców. Rzeczywistość daleko odbiega od tego ideału.
Jest najważniejszym dzieckiem reformy policyjnej. Opisywany w dziesiątkach policyjnych konspektów, planów i raportów. Dzielnicowy: podstawowe ogniwo prewencji, naturalny łącznik ze społeczeństwem, koordynator, inspirator, gospodarz, swojak. Immanentny element społeczności, chluba policji, znak jej nowej jakości. Tyle że go nie ma.