„Moja mama choruje na raka, mam troje młodszych braci, prosimy o pomoc” – podobne tabliczki żebrzących dzieci stały się codziennością wielkich miast. Zmorą stołecznych rogatek są agresywni chłopcy z brudnymi szmatami, którzy wymuszają mycie samochodowych szyb. Nikt nie przechodzi bez lęku obok grupy osiedlowych wyrostków. Prawie nikt nie reaguje, gdy zza ściany słychać łomot, wyzwiska i płacz katowanych dzieci. Policję wzywa się w przypadkach skrajnych, wiedząc, że nie lubi ingerować w „rodzinną prywatność”. Dopiero gdy dochodzi do zbrodni, rozlega się chór moralnego potępienia. „Gorsze dzieci” – ofiary odrzucenia uczuciowego, przemocy fizycznej, alkoholizmu, biedy, zaniedbań wychowawczych – są dla społeczeństwa niczym wyrzut sumienia. Jaskrawo odstają bowiem od przeciętnej, od rówieśników adorowanych i hołubionych, którzy – jak pokazują badania – są jednocześnie głównym przedmiotem dumy statystycznej polskiej rodziny i główną lokatą rodzinnych dochodów. Te „gorsze” niejednokrotnie mają już wypisany wyrok na całe życie: gdy podrastają, kopiują najgorsze zachowania rodziców, często też same popełniają przestępstwa, z najcięższymi włącznie. Ale właśnie dlatego, że stanowią margines – w statystycznym i policyjnym znaczeniu tego słowa – powinniśmy znaleźć sposób, jak im pomóc. Sposób, aby je wyrwać z feralnego kręgu degradacji.
Dzieci głuchoniewidome żyją w jednolitej smudze trwania. Bez czasu, bez przeszłości, bez przyszłości. Niektóre udaje się stamtąd wydostać.
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagra 9 stycznia tym razem dla dzieci ze schyłkową niewydolnością nerek. Dla tych, które do chwili przeszczepu trzeba ratować przed śmiercią codziennymi dializami. Bez dializ nie przeżyłyby nawet kilku dni.
Jest rok 1990, Sławomir Wałęsa, najstarszy syn przewodniczącego, laureata Nagrody Nobla, przyznaje: Jestem nijaki, przeciętny szarak. Raczej nie interesuję się żadnymi sprawami dogłębnie. Co dziś dzieci znanych polityków sądzą o rodzicach, o ich poglądach, wyborach i wpływie ich działalności na własne życie?
Historia obiegła całą Polskę: przedszkole w wielkopolskim Luboniu zostało opanowane przez sektę. A przynajmniej tak się wydawało tamtejszym rodzicom. Jak było - ustala kuratorium. Inni rodzice czterolatków zachowują się akurat odwrotnie: ochoczo poddają swe dzieci eksperymentom pedagogicznym i ekscentryzmom. Byle wyrosły na geniuszy.
Gdy przed kilkoma dniami radiosłuchacze usłyszeli apel szczecińskiego policjanta, większość nie wierzyła własnym uszom. Wzywał on porywaczy 8-letniej Ali do wypuszczenia dziewczynki. W zamian gwarantował im bezkarność! Czy miał takie prawo - w pierwszej chwili wątpili nawet prawnicy.
Adopcja przez rodziny o wyższej pozycji społecznej sprzyja rozwojowi inteligencji dziecka. Im wcześniej dokonana, tym lepiej, ale nawet późne adopcje dzieci cztero-sześcioletnich mają bardzo korzystny wpływ na poprawę ilorazu inteligencji (IQ).
"Alkohol kradnie wolność" - to hasło nowej ogólnopolskiej kampanii profilaktyczno-edukacyjnej, którą 18 października rozpoczęła Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Ostrzeżenie ma trafić do młodzieży, by nie chodziła (podchmielona) na pasku browarów, winiarni i gorzelni.
Pani psycholog z podwarszawskiego domu dziecka bada nowo przyjęte dzieci testem na rozumienie znaczeń. Co to jest to, co tamto. 8-letni Darek nie zna sensu wielu słów, ale inne rozumie doskonale. Jest więc tylko zaniedbany, te braki można nadrobić. Co to jest na przykład nóż, do czego służy? Nóż jest po to, żeby zarżnąć człowieka na śmierć – odpowiada Darek.