W szkole najważniejsza ze wszystkiego jest samoobsługa, bo tylko ona daje uczniowi szansę na życie w świecie, w którym żyją wszyscy. Dlatego całymi miesiącami uczy się trzymać łyżkę, trafiać nią do ust, gryźć, sygnalizować potrzeby, podciągać spodnie, ciąć nożyczkami, spuszczać wodę, liczyć do trzech lub dziesięciu, odróżniać parasol od kubka, przedmioty jadalne od niejadalnych i zimę od lata. Niektórzy uczniowie nauczą się tego po roku, dwóch. Dla innych świat do końca pozostanie obojętną, nierozświetloną masą.
„Kiedy mnie już nie będzie, to może ktoś zauważy, że istniałam” – napisała w pożegnalnym liście nastolatka. Stale rośnie liczba dzieci i młodzieży podejmujących zamach na własne życie. Stanowią już blisko 10 proc. ogółu samobójców.
Rodzinne tragedie słychać przez ściany miejskich bloków i w sąsiedzkich plotkach. Gdyby sąsiedzi nie byli obojętni, gdyby mieli kogo alarmować, być może uniknęlibyśmy szokujących odkryć: martwych noworodków w beczkach, dziecka więzionego w klatce.
Dziecko to skarb, coraz częściej – bardzo dosłowny. Żywa inwestycja rodziców, którzy pamiętając własne siermiężne dzieciństwo i trudy dorabiania się w dorosłym życiu, dziś chcą, żeby ich potomek miał lepiej i łatwiej.
W Chotomowie pod Warszawą istnieje tradycyjny dom dziecka, prowadzony przez siostry zakonne służebniczki Najświętszej Marii Panny. I żyją państwo Brzostkowie, którzy chcą prowadzić rodzinny dom dziecka. Dlaczego jednym z drugimi nie po drodze?
Jan wróci do swej rodziny, będzie pił, bił i gwałcił. Ale wieś powita go pewnie jak bohatera.
Przed pedofilami trzeba ostrzegać. Lepiej, żeby robiła to policja niż ulica.
Stara prawda mówi, że dzieci są wszystkożerne. Dziś zachęcane do tego przez dorosłych, pochłaniają wszystko. Są idealnymi konsumentami: bezkrytycznie wierzą reklamie i z upodobaniem naśladują wzory podsuwane przez media.
Po pierwsze przełamać wstyd
Dzieci bito, poniewierano nimi, opowiadano im przerażające bajki. Dziś rodzice często tęsknią do tych metod.