Szwecja jest krajem najbezpieczniejszych dróg – ma najniższą liczbę wypadków drogowych. Jak to się robi?
Gdy jesienią odleciały ptaki, przy polskich drogach znów zaczęła się masakra przydrożnych drzew. Pod hasłami bezpieczeństwa kierowców i modernizacji dróg niszczy się ukształtowany przed wiekami krajobraz. Wycinka pozbawiona jest jakiejkolwiek kontroli.
Autostrada A1 z Gdańska na całe lata ugrzęźnie pod Toruniem. Warszawę autostrady w ogóle omijają szerokim łukiem – ze stolicy na Wybrzeże ma się jechać... przez Łódź. W budowie autostrad – przeważnie w niełączących się w logiczną całość kawałkach – absurd goni absurd. Okazuje się, że dziś, z pomocą Unii, łatwiej o pieniądze niż o rozum. Dlatego potrzebna jest pilna publiczna debata i racjonalny ponadpartyjny plan budowy dróg.
Kierowcy wyruszający na długi majowy weekend będą się zastanawiać na drogach: jechać czy czytać. Zmienia się właśnie numeracja dróg i system drogowskazów. Przybyło nowych znaków drogowych. A i tak jest ich niemało. Tylko na 750-kilometrowej sieci dróg podległych warszawskiemu Zarządowi Dróg Miejskich stoi ok. 23 tys. znaków, średnio jeden co 33 metry!
Rząd chce wprowadzić drogowy stan wyjątkowy. Radykalnie uproszczone przepisy oraz pieniądze pozyskane od obywateli za pomocą nowego podatku, zwanego opłatą winietową, mają umożliwić błyskawiczny remont dróg i budowę ponad 1,5 tys. km autostrad. W tym roku powstanie ich 6 km.
W liście protestacyjnym do premiera wójt Szaflar Stanisław Ślimak napisał, że budowa drogi ekspresowej do Zakopanego ma zadowolić próżność miejscowych prominentów. Ci, w odwecie, okrzyknęli wójta pierwszym destruktorem Podhala. Sprawa nabrała rumieńców, gdy okazało się, że Ślimak, nie mając poparcia wśród własnych ziomków, znalazł poparcie w rządzie.
Najpierw w wiadukcie w Al. Jerozolimskich nad linią kolejki WKD zrobiła się spora dziura. Potem na tory spadł kilkusetkilogramowy kawał betonu. Zamknięcie nawet jednej arterii oznacza komunikacyjny zawał. Drogowcy zamknęli wiadukt. Stolicę dotknął komunikacyjny paraliż. Stan polskich dróg jest taki, że podobna katastrofa może zdarzyć się wszędzie.
Ostry atak zimy sparaliżował ruch na polskich drogach. Śnieg, mróz, a na dodatek rozkraczone na wąskich drogach tiry. Wprowadzone ograniczenia w ruchu ciężarowym pomagają doraźnie, ale nie rozwiązują problemu. Stojący w tirach towar trzeba będzie w końcu przewieźć. Ale dlaczego nie koleją?
Zaledwie rok obowiązywał taryfikator mandatów karnych za wykroczenia drogowe. Uchylony w ubiegłym tygodniu, za kilka miesięcy ma wrócić do służby w nowej, doskonalszej formie. W rzeczywistości może nie wrócić już nigdy. Taryfikator wśród specjalistów budzi ostre spory, a policja wciąż nie ma dobrego pomysłu, jak karać piratów drogowych i tępić korupcję we własnych szeregach.