Nowi wojewodowie urzędują już trzeci miesiąc. Z komunikatów ich rzeczników i relacji w lokalnej prasie wynika, że w ostatnich tygodniach głównie zajmowali się dzieleniem opłatkiem, wydawaniem zarządzeń o zwalczaniu wścieklizny i nielegalnego wyrębu jodeł. Określali w lokalnych przepisach kiedy i komu w święta wolno odpalać race. Przyjmowali swoich ordynariuszy i trzykrotnie spotykali się z ministrem Janikiem, by m.in. szlifować nowy, wzorcowy statut urzędu wojewódzkiego, który pozwoli sprawniej dokonać czystek kadrowych.
Rząd pracuje nad ustawą likwidującą jedną trzecią z ponad 50 istniejących urzędów centralnych, agencji i funduszy celowych. Wbrew pozorom jednak nie jest to wcale posunięcie radykalne. Owszem, ubędzie trochę prezesów i limuzyn. Ale największymi pieniędzmi dysponują instytucje, o likwidacji których – na razie? – się nie mówi.
Sejm uchwalił wreszcie ustawę o dostępie do informacji publicznej. Stało się więc zadość zapowiedziom konstytucji, pragnieniom środowisk dziennikarskich i organizacji dbających o prawa i wolności obywatelskie.
Minie wkrótce rok od złożenia w Sejmie dwóch projektów ustaw dotyczących dostępu obywateli i prasy do informacji publicznych. Jeden jest autorstwa posłów UW, drugi AWS. Ostatnio do wiadomości społecznej dotarł jeszcze projekt trzeci – Centrum Monitoringu Wolności Prasy. Im więcej bowiem przeszkód na drodze do takiej ustawy, tym więcej pomysłów na jej kształt. Czy się jej w końcu doczekamy?
Z początkiem stycznia ma rozpocząć działalność Główny Urząd Administracji Publicznej. Będzie to 35 urząd centralny, a 12 podlegający bezpośrednio premierowi. Na utworzenie czekają następne tego typu placówki.
Coraz częściej mówi się o kryzysie państwa, co sugeruje rozpad jego struktur i zanik funkcji. W istocie nic takiego nie występuje. Zadania państwa są określone, a struktury odpowiedzialne za ich wykonywanie nadal działają. Skuteczność tych działań jest jednak bardzo ograniczona. Jeżeli więc posługiwać się pojęciem kryzysu, to raczej w odniesieniu do rządzenia niż państwa jako takiego. Słabość czy kryzys rządzenia nie oznacza, że państwo zanika, oznacza, że w państwie administruje się, ale nie rządzi.
Jeszcze w grudniu 1999 r. poprzedni minister transportu Tadeusz Syryjczyk publicznie wyrażał radość z tego powodu, iż oto po pół wieku błąkania się po różnych rządowych gmachach i po wielu organizacyjnych eksperymentach turystyka – jako dział rządowej administracji, została podporządkowana resortowi transportu. Było to nawiązanie do przedwojennych tradycji. Tymczasem nie minęło nawet pół roku, gdy turystykę premier przeniósł do resortu gospodarki.
W zamieszaniu, związanym ze zmianami w służbie zdrowia, liczni obywatele ponoszą konkretne szkody. Kto i jak w świetle prawa powinien za to odpowiadać?