Dla milionów Amerykanów Cuomo stał się bohaterem czasu zarazy, tak jak po ataku 9/11 nieformalnym przywódcą kraju obwołano nie ówczesnego prezydenta George′a W. Busha, tylko burmistrza Nowego Jorku Rudy′ego Giulianiego.
Dla przywódców odchodzących od demokracji kluczowe jest przekonanie zwolenników, że wszystko jest albo będzie dobrze. Populistyczni przywódcy nie mogą sobie pozwolić na przyznanie, że coś idzie nie tak.
Prezydent od tygodnia apeluje do Amerykanów, aby „wracali do pracy”. Zakaz opuszczania domów, podróżowania i inne ograniczenia jego zdaniem szkodzą gospodarce.
Epidemia koronawirusa szerzy się w Stanach Zjednoczonych, a system ochrony zdrowia ugina się pod ciężarem bezprecedensowej sytuacji. Jak podają media w USA, rząd federalny ma przygotowany tajny plan.
Na Kapitolu trwają teraz negocjacje nad planem administracji przewidującym wydanie 1 bln dol. na ratowanie gospodarki, która załamała się pod ciosem epidemii.
Prezydent USA nie czuje się odpowiedzialny za sytuację, ale sam gotów jest poddać się testowi na obecność koronawirusa. Na razie ogłasza stan nadzwyczajnego zagrożenia w USA.
Donald Trump wydał zakaz podróży z Europy, aby pokazać, że administracja USA dba o obywateli. Tymczasem wiadomo, że z początku zlekceważył zagrożenie.
To historyczne porozumienie daje grunt pod wycofanie obcych wojsk z Afganistanu i oznacza kres najdłuższej amerykańskiej wojny. Ale jeszcze nie pokój.
Pokutuje pogląd, że z prezydentem Sanders przegra z kretesem, bo jako lewicowy demokrata określający się socjalistą nie przekona do siebie większości Amerykanów. Ale Trumpowi też pięć lat temu nie dawano szans.
Prezydent USA coraz jawniej zmierza do całkowitego podporządkowania sobie aparatu sprawiedliwości, który jako część administracji nie powinien być podatny na naciski polityczne.