Kiedy Donald Trump nie zaprzestaje groteskowych prób odwrócenia wyniku wyborów, jego żona pakuje walizki, przygotowując się do przeprowadzki.
Trump dyskutował ponoć z doradcami, czy prewencyjnie nie ułaskawić członków swej najbliższej rodziny, zatrudnionych w administracji albo nieformalnie uwikłanych w jego kampanie.
Media obiegły zdjęcia ostrzelanego czarnego SUV-a. Pasażerem był Mohsen Fakhrizadeh, fizyk jądrowy, tajemniczy i legendarny. Teraz zasilił szeregi męczenników reżimu.
Odchodzący z urzędu prezydenci zwykle zachowywali się powściągliwie i nie podejmowali szczególnie ważnych decyzji, jeśli nie zmuszały ich okoliczności. Trump i tu zrywa z tradycją.
Od wyborów prezydenckich minęły trzy tygodnie, ale jeszcze nawet nie zostały policzone wszystkie głosy. A prezydent, wbrew faktom i arytmetyce, nie chce oddać władzy. Gdzie tak się dzieje? W ostoi światowej demokracji.
Umowa o „otwartym niebie” to ważne narzędzie zaufania, pozwalające sprawdzić, co robią siły zbrojne innych państw i czy nie szykują się do agresji. O co więc chodzi Amerykanom?
Rekordowy pakiet uzbrojenia może trafić z USA do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Transakcja symbolizuje nową wizję Bliskiego Wschodu, w której Izrael i Arabowie wspólnie dają odpór Iranowi.
Mieszkańców Kabulu obudziła eksplozja, na miasto spadły 23 rakiety. W tle toczą się negocjacje między USA a talibami. „Chcą nas sprzedać fundamentalistom” – obawiają się Afgańczycy.
Odchodzący prezydent przyjmuje oferty na koncesje wiertnicze na obszarach chronionych. Jest szansa, że sprzeda je tuż przed 20 stycznia, kiedy władzę przejmie Joe Biden.
Za dwa miesiące władzę w Białym Domu obejmie nowa administracja, a ludzie Trumpa wciąż nie współpracują z ekipą Bidena. Zaraza przybiera tymczasem rekordowe rozmiary.