Zamknijmy domy dziecka – takie hasło miała akcja „Polityki” sprzed czterech lat, w środowisku pedagogów i nauczycieli pamiętana do dziś. Wtedy władze oświatowe grzecznie nam przytakiwały. Owszem, sierocińce to wylęgarnia kalek życiowych, to marnowanie pieniędzy i kwalifikacji personelu. Ale – jak się teraz może okazać – nie zadziera się z własną branżą, nawet dla dobra dzieci.
Do życiorysu takiego jak Anety ludzie nie powinni dopuszczać. Ale takie życiorysy idą w tysiące. Matka właściwie jest, ale pije, nie chce swoich dzieci, więc jakby jej nie było. Ojciec popełnił samobójstwo. Starsza siostra, jak i Aneta, przebywa w ośrodku wychowawczym. Podobno szukają dla niej jakiegoś dachu nad głową, bo niedługo będzie pełnoletnia. Brat w Domu Dziecka. Drugiego brata zabrał do siebie jego biologiczny ojciec.
Miał być raj. Dla dzieci, samotnych matek i rodzin zastępczych. Zbudowano nowy dom i rozdano do niego klucze. A potem – ile pięter, tyle nieporozumień, ilu mieszkańców, tyle kłótni, ilu budowniczych, tyle odmiennych wizji. Piekiełko.
Siostra Miriam, dyrektorka Domu Dziecka Promyczek w Legnicy, prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Świętej Elżbiety, została oskarżona o bicie dzieci, zmuszanie do zlizywania ekskrementów i innych nieczystości, stosowanie takich kar jak odbieranie posiłków, nocowanie na korytarzu.
Marta, Jaś, Staś, Grześ, Wojtek, Piotruś, Andrzej, Kajtek, Sebastian, Kasia, Kacper, Magda, Henio, Patrycja – roczny nabór do jednego z domów dziecka pod Warszawą.