Im mniej rodzi się dzieci w Polsce, tym ich więcej w domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych i innych placówkach wychowawczych. W całej Europie jest tak tylko u nas.
Dzieci z sierocińca moczą się, wyrywają sobie z głowy włos po włosku, wymiotują, kiwają się – mają choroby sierocej objawy standardowe i jeszcze sto innych, nietypowych. Ale sierotą duchowym – jak nazywają to familiolodzy – można stać się także w rodzinie.
Na imprezie z okazji Dnia Matki dyrektor powiedział im, że ich placówka ma być zamknięta. Jest takie rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej, można sobie sprawdzić w Internecie. Dzieciaki poczuły, że stracą dom. Znowu.
Odwrót od sierocińca staje się w Europie powszechnym standardem. W Polsce, jako jedynym kraju regionu, liczba wychowanków w domach dziecka szybko rośnie. Trzeba bić na alarm!
Sierociniec przybył do Liskowa w 1920 r. Dom dla staruszków już wtedy tam istniał. Jakimś dziwnym przeznaczeniem wsi stało się przygarnianie sierot młodych i starych, wyrzucanych na margines obrotem spraw na świecie, wojnami, biedami, patologiami. Niedawno ożył tu duch eksperymentu, by pod jednym dachem skupić dramat dziecięcego sieroctwa i gorycz starczej samotności. Czy z dwóch smutków da się ulepić trochę radości?
Rodzinne domy dziecka, tak jak i rodziny, bywają wspaniałe, średnie i gorsze. Złe szybko się rozpadają. Kto nie ma serca ani zdolności do tej pracy, nie wytrzyma z gromadą nie swoich przecież dzieci. I najbardziej kłopotliwych. Grzecznego dzieciaka sierociniec od siebie nie wypuści, bo mogą na jego miejsce przysłać mu raroga.
W Chotomowie pod Warszawą istnieje tradycyjny dom dziecka, prowadzony przez siostry zakonne służebniczki Najświętszej Marii Panny. I żyją państwo Brzostkowie, którzy chcą prowadzić rodzinny dom dziecka. Dlaczego jednym z drugimi nie po drodze?
Obóz dla dzieci z domów dziecka, zorganizowany przez młodą Fundację Robinson Crusoe, różni się bardzo od typowych wakacyjnych imprez dla sierot społecznych. Ma je przekonać, że nie są napiętnowane, skazane na szkoły specjalne i zasiłki. Ma być zaczątkiem ruchu, który rozerwie zaklęty krąg upośledzenia.
Cztery lata temu podjęto reformę systemu opieki nad dziećmi sądownie umieszczonymi poza rodziną. Wiele wskazuje na to, że ogromny wysiłek zostanie zmarnowany. Przywiązanie do makarenkowskiej pedagogiki okazało się bardzo silne. Wychowawcy z placówek opiekuńczych poczuli, że ich status zawodowy jest zagrożony. Zdają się oni właśnie wykorzystywać swą silną związkową reprezentację w parlamencie.
Była właśnie duża przerwa, kiedy przyjechali po Łukasza. Policja czekała w samochodzie przed gimnazjum. Na korytarz wszedł kurator sądowy. – Dlaczego nic o tym nie wiedziałam? – spytała wychowawczyni Łukasza. – Przygotowałabym jakoś chłopca. – Pani tyle tu może, ile Żyd w okupację – odpowiedział elegancko kurator.