O tym, dlaczego w Polsce adopcja dzieci przypomina handel, rodziny zastępcze się rozpadają, a w domach dziecka karmi się podopiecznych psychotropami - mówi Tomasz Polkowski.
Joanna Olczak-Ronikier tworzy fascynujący portret Janusza Korczaka: wątpiącego idealisty i samotnika, który wyrzekł się osobistego życia.
Znów ogłoszono wielką medialną akcję społeczną, mającą ulżyć dzieciom pozbawionym opieki rodzinnej, i znów nie można się oprzeć wrażeniu, że jej założenia programowe stoją obok istoty problemu.
Domy dziecka, choć szkodliwe dla podopiecznych i piekielnie drogie, mają się świetnie. Przyjmują nadal tysiące dzieci. Na ratunek tym, które tam jeszcze nie trafiły, ma pospieszyć asystent rodzinny.
Nigdzie nie ma dla niej miejsca. Co innego gdyby była upośledzona, była przestępczynią. Ale nie jest... Tyle że podcina sobie żyły.
Do narodzin syna Paweł Solorz przygotowywał się dziewięć miesięcy. Odebrano mu go w dwadzieścia minut.
Nikt już nie przekonuje, że bidul służy osieroconemu dziecku. Sierota społeczna powinna żyć w rodzinie zastępczej, a system pomocy społecznej w tym czasie powinien uzdrawiać jego biologiczną rodzinę. Ale żaden system nie działa. Wychowanie cudzego dziecka w Polsce jest zadaniem nadludzkim.
Pierwsza ciocia zastępcza mówiła, że jestem nieukiem, więc musi mnie oddać z powrotem do domu dziecka. Druga, że nie da mi jeść, bo nie umiem matematyki. Moim marzeniem jest nie wrócić do trzeciej cioci.
Paramjidt z Indii, Kenneth z Nigerii, Bacon z Sudanu, Morshad i Mamun z Bangladeszu, Estera z Litwy, Qaazi z Somalii... W jednym z warszawskich domów dziecka grupa małoletnich uchodźców czeka na urzędowe decyzje w sprawie swych dalszych losów.
Rozmowa z prof. Kevinem Browne'em, dyrektorem Centrum Psychologii Rodzinnej i Sądowej na Uniwersytecie w Birmingham, o tym, dlaczego nie powinno się umieszczać dzieci w domach dziecka i jak przekonać o tym władze