Duży majątek, tak jak ogród, wymaga starannej pielęgnacji. Ale wielu bogatych nie ma czasu ani też cierpliwości, żeby się nim zajmować. Dlatego zamiast mieć wolą współposiadać.
W miastach wyrastają podniebne apartamentowce. Wieża Daniela Libeskinda w Warszawie, Sky Tower we Wrocławiu, Sea Towers w Gdyni – ponadstumetrowe budowle wyznaczają nowy trend. Polacy chcą dziś mieszkać wysoko.
Do krakowskiej rodziny Likusów należą luksusowe hotele, wytworne restauracje i najdroższe w Polsce delikatesy. Bogaci i wymagający turyści, podróżujący według wskazówek snobistycznego przewodnika Relais&Chateaux, z Polską i branżą turystyczną kojarzą tylko to nazwisko.
Jesteś zmęczony poszukiwaniem świątecznych prezentów w sklepach pełnych banalnych, seryjnych produktów? Tęsknisz za czymś oryginalnym, ekskluzywnym, co da poczucie luksusu? Producenci już poznali takie tęsknoty. Oferują serie limitowane, a do współpracy angażują słynnych projektantów.
Dwa lata temu na polski rynek weszła pewna ekskluzywna japońska firma kosmetyczna. W miesiąc sprzedała zapas tuszu do rzęs i kremu pod oczy przewidziany na półtora roku. Japończyków zaskoczył sukces – przecież wcześniej precyzyjnie przebadali zasobność – raczej skromną – polskich portfeli. Nie przewidzieli tajemnej mocy damskich portmonetek, która ujawnia się w perfumeriach.
Po którym zerze na koncie zaczyna się bogactwo? Po jakiej marce samochodu lub zegarka poznać bogatego? Po jak bardzo szerokim geście? Pod koniec czerwca kilkunastu posłów różnych opcji zgodnie złożyło w Sejmie projekt zmiany ordynacji podatkowej, która – jak się pewnie pomysłodawcom wydaje – da prostą odpowiedź na trudne pytanie, co jest prawdziwym zbytkiem i luksusem. Projekt ten zakłada, że dotychczas ukrywane przez obywateli dochody obłoży się podatkiem dochodowym, a najbogatszych obejmie się obowiązkiem składania deklaracji majątkowych. Nie pierwszy to pomysł, by uszczknąć nieco bogatym i napiętnować luksus. Nieprzypadkowo pojawia się w czasie przedwyborczej gorączki. Pada na żyzny grunt, bo Polacy swoich bogatych wciąż niezbyt lubią, chętniej w nich widzą krwiopijców i szalbierzy niż ludzi, którzy doszli do majątku pracą i talentami. Ale też z biegiem lat coraz powszechniej akceptują ich jako kapitalistyczną oczywistość. Sami bogaci, rzecz jasna, przeciw projektowanym zmianom oponują. Tym bardziej to naturalne, że są bogatymi bardzo świeżej daty, na dobrą sprawę uczą się dopiero nimi być. Toteż polski luksus ma swojski, ciekawy rys.
Są bogaczami z pierwszego kapitalistycznego rzutu na taśmę. Wystarczyło kilka lat, aby zmienili styl i sposób bycia. Obraz polskiej elity finansowej bywa często karykaturalny, bo nie potrafi ona zadbać o własny image.