Nie lubimy jesieni. Nie bez powodu.
Ludzie, ratując się przed obłędem tej dziwnej wojny, coraz częściej sięgają po psychotropowe leki nowej generacji. Bez nich wielu prawdopodobnie bałoby się nawet wyjść na ulicę.
Chorzy na depresję nazywają swój stan piekłem, z którego nie widzą wyjścia. Z tego piekła można się jednak wydostać z pomocą lekarza i najnowszych medykamentów.
1 marca rozpoczyna się pierwsza ogólnopolska kampania „Lecz depresję”. O melancholii pisał już Hipokrates, a guru polskiej psychiatrii prof. Antoni Kępiński nazywał depresję „piekłem za życia”. Niewielu wie, jak się z tego piekła wydostać.
„Żegnaj słońce. Dziękujemy za miniony rok i oczekujemy znów w przyszłym”. Taki tytuł pojawia się niezmiennie w połowie listopada w lokalnej gazetce Hammerfestu, najdalej na północ wysuniętego miasta świata na atlantyckim wybrzeżu Norwegii.
Depresja jest normalną reakcją na trudności życia albo przejawem choroby mózgu. Cierpienia duszy mogą być napędem twórczości albo prowadzić do samobójstwa. Medycyna zgłębiła już tajniki depresji i potrafi ją leczyć. Tylko czy świat bez smutku naprawdę będzie lepszy?
Ilekroć sięgam po tabletkę od bólu głowy, dziwię się, dlaczego jej odkrywcy nie uhonorowano Nagrodą Nobla. Gdy po kwadransie ból mija, żałuję, że przez dwie godziny męczyłem się na własne życzenie, wierząc naiwnie, że przejdzie sam. Wkrótce o wszystkim zapominam. Wtedy zaczynam rozumieć, jakim jestem szczęściarzem! Obok żyją miliony ludzi, którzy doświadczają bólu na co dzień. Trwa dni i noce, tygodnie i miesiące, zabierając całą radość życia, w którym nie zostaje nic poza cierpieniem.