Co odróżnia strony największego polskiego portalu internetowego od tabletek na potencję? Jedna litera. Wystarczy pomylić klawisze i zamiast onet.pl wpisać onte.pl, a trafimy na stronę erotycznego forum dyskusyjnego. Takich stron pułapek jest w sieci mnóstwo.
Ustawa o ochronie danych osobowych stała się parawanem, którym łatwo i wygodnie można się zasłonić przed odpowiedzialnością. Nagminnie wykorzystują ją urzędnicy, by ukryć niewygodne informacje. Źle interpretowana zwykłym obywatelom potrafi skomplikować życie. I nie opuszcza nas także po śmierci.
Polacy potrafią okazać sporo fantazji przy nadawaniu imion swoim dzieciom, choć statystyki mówią, że w tym względzie wciąż główny głos ma tradycja. Zbliżające się imieniny Piotra i Pawła (ponad milion solenizantów) zapowiadają się na jedno z największych świąt narodowych.
Najbardziej ekscentryczne imiona nadają swoim dzieciom mieszkańcy okolic Warszawy i Trójmiasta. To na północy mieszkają Stenuela, Marża, Pacyfik, Jad, Stera i Oralia. Nie mówiąc już o Mao, Stalinie oraz słynnym Solidariuszu. Południowa i wschodnia Polska chrzci bardziej konserwatywnie.
W Polsce prowadzi się setki tysięcy rejestrów, ewidencji i spisów: osób, majątku i praw do niego, koncesji i zezwoleń, pojazdów, uprawnień zawodowych, przywilejów i kar nałożonych na obywateli. Zajmują się tym dziesiątki tysięcy pracowników – urzędów, sądów, banków, szkół, parafii, policji oraz tajnych służb. Często – bez sensu. Wiele rejestrów i banków danych powiela się (są na przykład aż trzy banki dawców szpiku). Równie wielu brakuje. Ogromnych zbiorów informacji nie łączy się i nie udostępnia, choćby poprzez Internet. Do wielu archiwów jeszcze w ogóle nie zajrzał komputer. Ojczyzna staje się coraz bardziej demokratyczna, ale obywatelom – wygląda na to – zagraża nowy totalitaryzm: niekontrolowana wszechwiedza różnych instytucji na ich temat. Wszechwiedza, dodajmy, chaotyczna, w której panuje gigantyczny bałagan. Tam gdzie Amerykaninowi czy Norwegowi wystarcza jeden numer, np. ubezpieczenia społecznego, Polak rejestrowy występuje w kilkunastu postaciach. Skoro każdy ma PESEL, to po co mu jeszcze podatkowy NIP? Końca tego numerowania nie widać, podobnie jak i porządkowania systemów rejestrów, z których wiele działa bez podstawy prawnej albo – co gorsza – przekracza ramy prawa. Oto co wie o każdym z nas kartotekowy Wielki Brat.
W związku z obchodzonym Rokiem Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa Kuria Archidiecezji Łódzkiej wydała instrukcję duszpasterską, wedle której księża mają teraz wydatnie pomagać w zawarciu małżeństw kościelnych osobom żyjącym w konkubinatach oraz w chrzczeniu nieochrzczonych dotychczas dzieci. Emocje wywołała nie tyle deklaracja daleko idącej (nawet finansowej) pomocy, co fakt istnienia i zamiar wykorzystania parafialnych kartotek.
Jakieś trzy lata temu znajomi zaczęli ją wypytywać, czy to prawda, że jest narkomanką, że ma HIV czy AIDS, bo krążą takie plotki.