Można już oficjalnie powiedzieć, że kontrofensywa w zasadzie się zatrzymała. Nie ma spodziewanych szybkich postępów, nie udało się przerwać korytarza krymskiego, Ukraińcy stoją w miejscu. Rozwiązania patowej sytuacji szuka ich najwyższe dowództwo, ale i władze zachodnich państw. Czy uzbrojenie uznawane za „przestarzałe” mogłoby pomóc? I tak, i nie.
PiS sprawnie odcina kupony od popularnych i obiektywnie potrzebnych decyzji obronnych. Wojska jako tła kampanii wyborczej jest dużo, będzie jeszcze więcej, a opozycja nie bardzo ma argumenty, by to krytykować.
Rosja używa w Ukrainie broni zapalającej, od której cywilizowany świat odchodzi. W produkcji czołgów sięgają zaś po elementy, które są w stanie wytworzyć na miejscu lub sprowadzić mimo embarga.
Zaskakujące jest to, że kraj, w którym wyprodukowano najwięcej czołgów na świecie – i jest to niewiele mniej, niż wynosi produkcja czołgów w całej reszcie świata – obecnie nie jest w stanie produkować ich w znaczącej liczbie. Ale czy Rosjanie się tym przejmują? Najwyraźniej nie.
MON i PGZ chętnie chwalą się ostatnio olbrzymimi zamówieniami. I choć państwowa grupa firm zbrojeniowych korzysta na tym w niespotykanej wcześniej skali, to nie zawsze w takiej jak zagraniczni dostawcy.
Niemcy w końcu podjęli decyzję o przekazaniu Ukrainie czołgów Leopard. Ich wahania, całe to „scholzowanie” wywołało irytację Ameryki i jej sojuszników z proukraińskiej koalicji. Ale spróbujmy zrozumieć Niemców. Ich wizja historii i polityki przed rokiem się zawaliła. Zmiana wymaga czasu i wsparcia. Także ze strony Polski.
Dlaczego kanclerz Olaf Scholz ociągał się z wysłaniem czołgów na Ukrainę? I co będzie dalej po podjęciu tej decyzji? Rozmowa z Piotrem Burasem z EFCR.
Worek z leopardami się rozwiązał, Ukraina dostanie sprzęt, z którego da się złożyć co najmniej dwa bataliony czołgów, i to nie licząc abramsów, challengerów i leclerców. Rosyjski Telegram zakipiał ze złości.
Władimir Putin taktycznie milczy, Kreml jest powściągliwy, media uspokajają, propagandyści straszą w sieci eskalacją. Atmosfera w Rosji jest nerwowa, a na horyzoncie – prócz leopardów i abramsów – wyłaniają się już inne problemy.
Wreszcie coś ruszyło w sprawie czołgów, które Ukraina tak bardzo chciałaby otrzymać. Czy będą gejmczendżerem, tak jak HIMARS-y? O ile dostarczy się ich odpowiednio dużo... Sprawa nie jest jednak taka prosta.