Rozmowa z Czesławem Miłoszem
„Miłosza jak ogarnąć?” – pyta retorycznie we wstępie do swych esejów o autorze „Trzech zim” Jan Błoński. Rzeczywiście: imponujący dorobek, oszałamiające bogactwo tematów, literacka wszechstronność, zagwarantowane miejsce w kulturze. Jednak najnowsza książka – tomik „To” – znów pokazuje nam Czesława Miłosza w najbliższym mu z żywiołów – w żywiole poezji.
Gdyby to nie była antologia, lecz książka pisana przeze mnie, składałaby się tylko z życiorysów. Kiedy bowiem myślę o dwudziestoleciu, stają mi przed oczami przede wszystkim ludzie, wyraziste charaktery, osobowości. Ale dlatego właśnie nie umiałbym się zdobyć na opis całości. Stąd pomysł na antologię.
Zaczął padać w Polsce wielki jak kurze jaja grad pochwał dla Miłosza za "Pieska przydrożnego". Autor i jego książka otrzymały właśnie nagrodę NIKE. Aż wstyd dodawać nowe jajo. Na szczęście entuzjazmuję się książką od dawna, niech więc będzie mi wybaczone, że dzisiaj dołączę do tego kulturalnego kataklizmu.