39 lat po upadku reżimu Czerwonych Khmerów w Kambodży sąd po raz pierwszy uznał go za ludobójczy.
Angkor to nazwa miasta, które w XII w. miało milion mieszkańców, i bogatego królestwa obejmującego dzisiejszą Kambodżę, Tajlandię, Wietnam oraz Laos. W tym roku nie musimy jechać tak daleko, by poznać jego historię i tajemnice.
Khmerowie z roczników od 1972 w górę nie mają matek ani ojców. Ani wspomnień z piaskownicy, ani zdjęć na huśtawkach. Pokolenie wychowane w doświadczalnych przedszkolach-obozach pracy skończyło wojnę, zaczęło odbudowywać więzi. Dziś ciotka – własna, rodzona – jest cenniejsza niż karabin. Ale karabin ciągle cenniejszy niż dom albo pole.
Z ukrycia wyszli dwaj najbliżsi współpracownicy Pol Pota, Khieu Samphan i Nuon Chea. Premier Hun Sen powitał ich kwiatami. Nie minęły trzy dni, kiedy król Sihanouk ogłosił, że nie podpisze amnestii dla obu zbrodniarzy, bo nie chce tego naród. Kraj i świat podzieliły się natychmiast na tych, którzy gotowi są odpuścić im winy - w imię pokoju społecznego; i tych, którzy chcą ich ukarania w majestacie prawa.