Niemieckiemu dziennikarzowi Günterowi Wallraffowi, autorowi głośnych demaskatorskich reportaży, na lotnisku w Moskwie unieważniono wizę, gdy chciał odwiedzić czeczeńskie obozy w Inguszetii. Widziałam te obozy, więc domyślam się, dlaczego tak zrobiono.
Czy można pomóc Moskwie w politycznym rozwiązaniu konfliktu?
„Nie zdołaliśmy uratować wszystkich. Przebaczcie nam” – powiedział ubrany na czarno prezydent Putin w wystąpieniu telewizyjnym do Rosjan w dniu odbicia zakładników. Uratowano kilkuset, zginęło ponad stu. Cena zwycięstwa okazała się dramatycznie wysoka. Ale najważniejszy był ton, jakim Putin mówił o rebeliantach. Nie można Rosji rzucić na kolana – powiedział dając wyraźnie do zrozumienia, że nie ma mowy, by z Czeczenami rozmawiać dziś o pokoju.
Rosji chodzi o czeczeńskiego komendanta ukrytego w Wąwozie Pankiskim. Ale jeszcze bardziej o przywódcze ambicje Gruzji w tym wybuchowym regionie. A najbardziej chodzi o ropę naftową, gaz ziemny, żelazo, miedź i kawior.
Tamtego września 1999 r. Rosja długo nie zapomni. Dzień po dniu wylatywały w powietrze domy. Niemal 300 trumien zapełniło się od razu. Wielu ludzi pozostało na zawsze gdzieś między gruzami. Kto wysadzał te domy? Kto mordował ludzi? Jedni mówią, że Czeczeni. Inni – że rosyjskie służby specjalne.
– Najpierw postrzelili kota, siedzącego na poboczu drogi – opowiada Jachita Daudowa z Groznego, ocierając łzy. – Kot nie od razu zdechł. Wnętrzności wywaliły mu się na ziemię i wlókł je za sobą jeszcze kilkadziesiąt metrów. Gdy w końcu padł, mojemu ojcu pozostało zaledwie kilka minut życia.
Telewizje świata pokazały go na noszach z amputowaną nogą. Szamil Basajew, wróg publiczny numer jeden Rosji. Bohater Czeczenii. Agent rosyjskich służb specjalnych. Nowy Emir Kaukazu. Odważny do szaleństwa bojownik mordowanego narodu. Niebezpieczny terrorysta. Dawniej mówiono o nim jako o romantycznym bohaterze. Dzisiaj pojawia się coraz więcej głosów, że ręka w rękę z Kremlem wywołał najnowszą rzeź na Kaukazie. Że od dawna był człowiekiem Rosjan.
Borys Jelcyn nerwowo zareagował na krytykę rosyjskich poczynań w Czeczenii, złorzeczył Billowi Clintonowi, groził arsenałem atomowym i demonstracyjnie wyściskał się z chińskim prezydentem. Bill Clinton zamiast się obrazić, śmiał się do kamery, dając do zrozumienia, że Borys (jego przyjaciel) taki już jest. Tymczasem premier Władimir Putin i generałowie rosyjscy miażdżą Czeczenię, a prezydent Aleksander Łukaszenko, triumfalnie podpisuje zjednoczenie Białorusi z Rosją.
Operacja, której celem, jak twierdzą rosyjscy generałowie, jest likwidacja czeczeńskich terrorystów, oznacza w istocie nową wojnę o Kaukaz. Rozpoczęła się ona w 1994 r. i toczy o utrzymanie pod kontrolą Moskwy przynajmniej północnej części Kaukazu, którego zawojowanie zajęło Rosji prawie trzy stulecia. Ostatnim etapem podboju tego regionu była tzw. wojna kaukaska 1816-1864.