Rosyjski dramat o wojnie w Czeczenii to spora sensacja.
Gdyby nie wojna, nigdy nie wyjechaliby ze swojego kraju. Kilka tysięcy Czeczenów mieszkających w Polsce od lat czeka na azyl i status uchodźcy. Przyjeżdża ich coraz więcej, bo boją się, że za kilka miesięcy nasza granica zostanie dla nich bezpowrotnie zamknięta. W desperacji ryzykują życiem.
Kiedy dziesięć dni temu przekraczali polską granicę, Salman powiedział: – To tutaj, to ten kraj. Sześcioletni Abucupian przykleił nos do okna wagonu. – Podoba ci się? – zapytał ojciec. Abu namyślał się chwilę: – A gdzie czołgi? Oni nie mają tu czołgów?
Kaukaz liczy dni. Od masakry w Biesłanie musi minąć dni czterdzieści. Tyle trwa żałoba. A potem się zacznie.
Wielka tragedia jest niczym reflektor – ukazuje całe państwo. Rosja, jaka objawiła się światu po tragedii w Biesłanie, budzi współczucie, ale i niepokój.
Nigdy za naszego życia nie zdarzyła się tak masowa, okrutna i nieludzka zbrodnia. Bo nawet na wojnach – nie pamiętamy, by rozmyślnie atakowano szkoły i z premedytacją zabijano dzieci.
W Czeczenii trwa nieprzerwana kampania terroru. Podkładane są bomby pod posterunki reżimowej milicji, władz lokalnych, komendantury wojsk rosyjskich. Nowy, prorosyjski prezydent Czeczenii Ału Ałchanow poinformował (w przeddzień Biesłanu), że tylko w tym roku przeprowadzono tam 543 zamachy terrorystyczne. Dokonują ich zarówno grupy partyzanckie jak i ludzie niezwiązani ze zbrojnym podziemiem – kierujący się prawem klanowej zemsty mężczyźni biorą odwet na kolaborujących Czeczenach.
Szachida ubrana w chidżab i przepasana ładunkiem wybuchowym wdarła się w rosyjską teraźniejszość gwałtownie. Jej wizerunek, w zależności od tego, kto i dla kogo go tworzy, przypomina albo świętą zdjętą z ikony, albo naćpane zombi. Prawdziwego nikt nie chce kreślić ani też oglądać.
5 października odbędą się w Czeczenii wybory prezydenckie. Chociaż na urząd prezydenta (w ramach Federacji Rosyjskiej) startuje kilku kandydatów, to rosyjscy i czeczeńscy obrońcy praw człowieka twierdzą, że wybory są tylko farsą, ponieważ i tak wygra je namaszczony przez Kreml Ahmad Kadyrow, szef lojalnej wobec Rosji administracji w Groznym. Według danych moskiewskiej Grupy Helsińskiej, prawa wyborcze ma około 200 tys. Czeczenów, ale oprócz nich do urn będą mogli również pójść stacjonujący w republice żołnierze i milicjanci. Nieoficjalnie mówi się, że jest ich około 130 tys. Więc wystarczy ich poparcie i głosy prorosyjskich Czeczenów, by wygrał Kadyrow. Czy rzeczywiście wybory to tylko fikcja?Prezentujemy dwa spojrzenia: rozmowę z Asłanem Maschadowem, w 1997 r. wybranym na prezydenta Czeczenii, oraz prorosyjskim politykiem czeczeńskim Achmarem Zawgajewem.
Rozmowa z Achmarem Zawgajewem, reprezentantem Czeczenii w Radzie Federacji Rosyjskiej