Timothée Chalamet wręczył statuetkę facetowi w zbroi, Jordan Peele ogłosił, że zajmie się reżyserią gier, a Anthony Mackie podpromował serial ze swoim udziałem… Choć na TGA stawiły się hollywoodzkie gwiazdy, gamedev nie potrzebował grzać się w ich blasku. A porównanie imprezy do Oscarów jest dla niej krzywdzące.
Polski CD Projekt po serialu animowanym poszerza uniwersum swojego „Cyberpunka 2077” o powieść, wydaną od razu także w wersji anglojęzycznej. Co się kryje za tą ekspansją?
Nikt nie powiedział, że mroczna przyszłość nie będzie kolorowa.
Nie „Cyberpunk 2077”, ale „The Medium” krakowskiego studia Bloober Team okazało się najważniejszą krajową grą ostatnich miesięcy. I najbardziej polską, co wywołało nawet mały skandal.
Dokumentacja firmy, jej autorska technologia oraz kody źródłowe „Cyberpunka 2077”, „Gwinta” i „Wiedźmina 3” poszły pod młotek. A to dopiero początek problemów.
Przestępca grozi, że upubliczni sekrety „Cyberpunka 2077” i „Wiedźmina 3”, ma też wgląd w dane osobowe twórców obu gier. „Szanse na jego zidentyfikowanie są bardzo małe” – ocenia ekspert Komisji Europejskiej.
Tworzenie gier to pasja, a nie tylko zawód. A na pasjonatach łatwo żerować. Po premierze „Cyberpunka 2077” rozgorzała dyskusja, jak branża gier traktuje swoich pracowników.
Światowa popularność CD Projekt ma także negatywne strony – firma stała się właśnie celem amerykańskich pozwów zbiorowych. Walka z nimi nie będzie krótka ani tania.
Chociaż na pierwszy rzut oka te dzieła – kultowy film i nową grę CD Projekt RED – wiele różni, to oba wywodzą się z tego samego miejsca w amerykańskiej popkulturze.
Na nową grę polskiego studia CD Projekt RED czekaliśmy od lat. W końcu jest – spóźniona i niewolna od błędów. Zadowolenie klientów miesza się ze złością. O powodach obu tych reakcji opowiadamy w naszym kulturalnym podkaście.