W batalii o Polski Cukier poseł Gabriel Janowski nie jest wcale postacią najważniejszą, tylko harcownikiem wypuszczonym na polityczną scenę ku uciesze publiczności. Podczas gdy on własne ciało nadstawia w obronie interesu narodowego i polskości, ci, którzy nim manipulują, po cichu załatwiają własny, prywatny. Zakładnikami szczupłego grona lobbującego za monopolem są nie tylko plantatorzy buraków i pracownicy jeszcze niesprywatyzowanych cukrowni, ale także rząd. Dlatego minister skarbu Aldona Kamela-Sowińska robi wszystko, aby nie robić nic.
Prywatyzacja cukrowni, zatrzymana przez poprzednią koalicję, ruszyła dopiero przed kilkoma miesiącami, gdy nawet najlepsze z nich pogrążyły się w deficycie. Kiedy pojawiła się szansa na uratowanie choćby części tego przemysłu, grupa posłów AWS usiłuje ponownie proces prywatyzacji zatrzymać. W zamian proponuje stworzenie monopolu o nazwie Polski Cukier. Za hasłami "polskiej racji stanu" oraz "obrony narodowego interesu" kryją się jednak interesy najzupełniej prywatne.
W magazynach zalega ok. 400 tys. ton cukru, czyli jedna piąta ubiegłorocznej produkcji. Tej gigantycznej góry słodyczy nie chcą polscy konsumenci ani zagranica. W tym roku produkcja ma wzrosnąć o kolejne 400 tys. ton. Specjaliści ostrzegają, że lada chwila cukrownie zaczną padać. Związkowcy z branży domagają się wsparcia finansowego państwa, a Bruksela zapowiada, że nie wejdziemy do Unii z takimi nadwyżkami cukru.
Błyskawiczną karierę na polskim rynku narkotyków robi heroina brown sugar (dosłownie: brązowy cukier). 90 proc. pacjentów specjalistycznych przychodni to jej palacze. Cena brązowej heroiny na czarnym rynku jest zbliżona do ceny łagodniejszych narkotyków (np. extazy), ale skutki uzależnienia są tragiczne. Tymczasem handlarze usprawniają dostawy: nie tylko obstawiają dyskoteki i szkoły; towar dostarczają do domu jak pizzę.