Komisja Europejska przedstawiła pakiet zmian legislacyjnych „Fit for 55”, które mają sprawić, że w 2030 r. uda się zredukować emisję CO2 o 55 proc., a w 2050 osiągniemy neutralność klimatyczną. Warto zapiąć pasy, bo czeka nas ostra jazda.
Tegoroczny Dzień Ziemi, świętowany od 1970 co roku 22 kwietnia, przebiegnie pod znakiem szczytu klimatycznego zwołanego przez prezydenta USA Joego Bidena.
Mieszkańcy polskich miast i wsi oddychają śmiertelną mieszanką pyłów zawieszonych, tlenku węgla, azotu, siarki i benzo(a)pirenu. Pod tym względem bijemy w Europie rekordy i od lat niewiele się zmienia. Żyjemy w smogowej schizofrenii.
Rok 2020 był dla Europejczyków najcieplejszym w historii pomiarów, dla reszty świata równie ciepłym co 2016, dotychczasowy rekordzista. W sumie pożegnaliśmy najgorętszą dekadę. I niestety – chłodniej nie będzie.
Strefy czystego transportu mają być obowiązkowe dla dużych miast, ale regulacja ma za dużo wyjątków.
Susza w dobie zmian klimatycznych to jedno z największych wyzwań dla ludzkości, przekonują naukowcy na łamach amerykańskiego „Science”.
Nie można wykluczyć, że zmiany klimatyczne wymykają się spod kontroli, ostrzegają uczeni w magazynie „Nature”. Poważni naukowcy w poważnym czasopiśmie naukowym piszą, że rozpoczęło się już wielkie odliczanie. Trzeba potraktować ich głos poważnie. Jest okazja, 2 grudnia w Madrycie rozpoczął się Szczyt Klimatyczny ONZ COP25.
Ludzkość stanęła na rozdrożu i ma do wyboru dwie drogi. Jedna prowadzi do punktu przełomu – utraty kontroli nad zmianami klimatycznymi i braku możliwości powrotu na bezpieczne tory. Ciągle jednak możemy wybrać ścieżkę nadziei.
Emission Gap Report mówi o wzrastających emisjach gazów cieplarnianych i dowodzi, że choć doskonale wiemy, co trzeba zrobić, żeby uniknąć katastrofy klimatycznej, wciąż niewiele z tej wiedzy wynika.
W Holandii widzi się czasem europejską szklaną kulę. Bywa tak, że to, z czym mierzą się najpierw Holendrzy, po kilku latach staje się udziałem sporej reszty Europy.