Przez sporą część trwającej już blisko siedem dekad imponującej kariery filmowej Clint Eastwood, mimo łatki czołowego maczysty Hollywoodu, był odbierany jako ideał amerykańskiego mężczyzny.
89-letni dziś Eastwood najlepsze lata twórcze ma dawno za sobą, zdarzają mu się drobne potknięcia – kilka scen w „Richardzie Jewellu” budzi mimowolny uśmiech.
Clint Eastwood ma 88 lat i popiera Donalda Trumpa, więc „Przemytnik” mógł być równie dobrze jego – być może ciężkim do zniesienia – komentarzem dotyczącym problemów z imigrantami i sytuacji ekonomicznej amerykańskiej prowincji.
W rolę bohatera poddanego 18-miesięcznemu śledztwu, mającemu na celu wyjaśnienie przyczyn wypadku, które doprowadziły do zniszczenia samolotu wartego 60 mln dol., wcielił się Tom Hanks.
Film opowiada o niszczycielskim wpływie przemocy.
Mimo wysokiej formy reżyserskiej ostatnie dokonania Clinta Eastwooda z jakiegoś powodu nie trafiają na polskie ekrany.
Z niepojętych powodów „J. Edgar” Clinta Eastwooda o Hooverze, legendarnym twórcy FBI, do Polski dociera wyłącznie na DVD. To ważny film, który po obu stronach Atlantyku zebrał wnikliwe recenzje.
Bokser, który ma szanse na sukces na ringu, musi najpierw powalczyć z toksyczną familią.
Kiedy grywał we włoskich westernach, mówiono, że ma dwie miny: w kapeluszu i bez kapelusza. Dzisiaj dobiega 80-tki i jest cenionym aktorem, reżyserem, producentem i muzykiem.
Zbliżający się do osiemdziesiątki Clint Eastwood wciąż jest niepoprawny i nieprzewidywalny. Dowodem wchodzący na nasze ekrany jego najnowszy film „Gran Torino”.