Co roku dziesiątki tysięcy ludzi z północnego Chile, z sąsiedniej Boliwii, a nawet z Peru, w tym kilkaset zespołów tańca religijnego, pielgrzymują do niewielkiej wioski La Tirana, by tam tańczyć, tańczyć i jeszcze raz tańczyć ku chwale swojej patronki - Dziewicy z Carmen. Towarzyszy im drugie tyle handlarzy i turystów. Prawdziwe współistnienie dewocji i komercji, spontanicznej religijności i pogańskiej żądzy posiadania, modłów i zabawy. Tam "być" spotyka się z "mieć".
W czasie gdy w Londynie siedmiu sędziów Izby Lordów ponownie zastanawia się, czy chilijski dyktator Augusto Pinochet może wrócić do ojczyzny, lotnisko w Santiago de Chile na znak protestu bojkotuje angielskie linie British Airways. Taki sam protest, choć wyrażony językiem dyplomatycznym, zawiera list Jose Miquela Insulzy, ministra spraw zagranicznych Chile, wysłany wcześniej do Kofi Annana, sekretarza generalnego ONZ. Demokratycznie wybrany rząd Chile uważa, że ewentualny proces dyktatora poza granicami jego kraju będzie zamachem na jego suwerenność.
Aresztowanie senatora Augusto Pinocheta w Londynie i ewentualność jego ekstradycji do Hiszpanii wywołały w Chile wielkie poruszenie.
W ćwierć wieku po dokonaniu wojskowego zamachu stanu w Chile gen. Augusto Pinochet został zatrzymany w Wielkiej Brytanii. Mroczna przeszłość Pinocheta, któremu - zdawało się - wybaczono krwawe rządy, ponownie dzieli opinię publiczną. Nasuwa się pytanie: czy jakikolwiek dyktator, gdziekolwiek i kiedykolwiek może czuć się spokojnie i bezpiecznie.
O ile lata 80. zgodnie uznane zostały w Ameryce Łacińskiej jako "stracona dekada", o tyle dobiegające końca lata 90. należą do najlepszych w historii kontynentu - wolne wybory i szybki rozwój makroekonomiczny stały się udziałem prawie całego kontynentu. Nikt już nie traktuje inwestycji zagranicznych jako "ofensywy obcego kapitału", nikt nie mówi, że nacjonalizacja bogactwa narodowego to "drugie wyzwolenie". Społeczeństwa zaczęły przekonywać się do wolnego rynku bardziej niż do kolejnego caudillo lub generała, który obiecywał złote góry, a potem okazywał się złodziejem albo bandytą, albo jednym i drugim. Kryzys finansowy w Brazylii zmącił ten optymistyczny obraz kontynentu, ale dorobek dziesięciolecia trudno podważyć.