CETA była jednym z głównych tematów politycznych roku 2016. W czwartek (21 września) ta kontrowersyjna umowa handlowa weszła w życie. Na szczęście na razie tylko w połowie i na dodatek warunkowo.
Donald Trump zapowiedział, że natychmiast po wejściu do Białego Domu zablokuje układ TPP, czyli transpacyficzny odpowiednik umów TTIP i CETA.
Kanadyjczycy obawiają się umowy CETA z nieco innych powodów niż Europejczycy. Ale strach bywa podobnie irracjonalny.
Unia Europejska i Kanada podpisały w niedzielę w Brukseli umowę gospodarczo-handlową CETA.
Belgia wycofuje weto na układ CETA. A Komisja Europejska wraca do pomysłu jak najszybszego wprowadzenia w życie kontrowersyjnego układu. Jak to rozumieć? Jak się do tego odnieść?
Belgia tylko powiedziała głośno to, co szeptano od miesięcy.
PiS ma problem. Okazało się, że umowy handlowe TTIP (Unii ze Stanami Zjednoczonymi) oraz CETA (z Kanadą) mają w Polsce więcej przeciwników, niż się rządowi zdawało.
Między polską a angielską wersją umowy o liberalizacji handlu i inwestycji między Unią a Kanadą występują pewne nieścisłości. Dlaczego?
Wkrótce w Brukseli planowane jest posiedzenie, na którym dowiemy się, czy CETA wejdzie w życie.
Zarówno CETA, jak i podobna do niej umowa Europy z USA, która jeszcze nie jest gotowa, to kolejny krok przyspieszający spiralę globalizacji.