Ci, którzy jeszcze nie dostali faktur za prąd i gaz, żyją w strachu. Ci, którzy już dostali, klną na czym świat stoi. Jedni i drudzy liczą, że „rząd się ogarnie” i coś z tymi okropnymi podwyżkami zrobi.
Mateusz Morawiecki naobiecywał hajerom, że ich górniczy stan pod rządami PiS będzie się pławił w maśle jak karnawałowy pączek z różą. Ale czyny premiera nijak nie doganiają jego słów.
Pod tegoroczną choinką obok prezentów znajdziemy też i rózgi. Te przygotowali nam energetycy i gazownicy. To nowe taryfy opłat za prąd i gaz. Po długich negocjacjach prezes URE zatwierdził nowe ceny.
Premier zaprezentował zarysy tarczy antyinflacyjnej, która ma pomóc Polakom przetrwać szalejącą drożyznę, ale tylko przez trzy zimowe miesiące. Rządzący zrobili dużo, żeby ceny rosły, teraz dolewają benzyny do ognia. Pakiet ma kosztować 10 mld zł, są w nim rozwiązania dobre i fatalne.
Rosną rachunki za prąd, gaz, węgiel, benzynę. Już ponad 4,6 mln Polaków ma problemy z zaspokojeniem swoich energetycznych potrzeb. Tymczasem rząd wciąż nie ma pomysłu, jak im pomóc. A zima za pasem.
Komisja Europejska mierzy się ze wzrostem cen energii. Na stole leży kilka rozwiązań: doraźnie dopłaty dla rodzin i firm najbardziej zagrożonych podwyżkami, a w przyszłości być może kraje wspólnoty będą kupować gaz razem. Unia zarazem mocno obstaje przy Zielonym Ładzie.
6 zł za litr benzyny, litr autogazu – 3 zł? Jeszcze niedawno wydawało się to nieprawdopodobne, a dziś staje się faktem. Tak drogo na stacjach paliw nie było od 2012 r. Módlmy się, by kolejna bariera nie została pokonana i cena nie doszła do 7 zł.
Inflacja zaczyna wymykać się spod kontroli. Napędu dostarczają jej drożejąca energia elektryczna i cieplna oraz gaz i paliwa płynne. Nie ma się co łudzić – czasy taniej energii należą do przeszłości. Dla rządu PiS to może być największe polityczne wyzwanie.
Polski Ład nie odnosi się do kluczowych wyzwań, z jakimi przyjdzie się nam mierzyć w najbliższych latach w energetyce. To symptom strukturalnego problemu, jaki rząd ma z polityką energetyczną.
Tempo wzrostu cen staje się coraz szybsze. W kwietniu były już o 4,3 proc. wyższe niż rok wcześniej. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca podskoczyły o 0,8 proc. Są powody do niepokoju, że maj będzie jeszcze droższy. Polacy trzymają się za kieszeń, ale rząd się cieszy. Na razie.