Nowy rząd w sprawach energetyki będzie musiał podjąć wiele trudnych decyzji. W tym najpilniejszą: co zrobić z cenami prądu w 2024 r.? Mrozić, schładzać czy uwolnić?
Według prognoz w przyszłym roku rachunek za energię przeciętnego gospodarstwa domowego może być wyższy nawet o 68 proc., czyli ok. 100 zł miesięcznie. Eksperci proponują szereg rozwiązań, ale czy nowy rząd ma w ogóle szansę uniknąć min, jakie zostawili po sobie poprzednicy?
Państwowe spółki energetyczne zawiązują rezerwy, by uchronić się przed oskarżeniem o wyprowadzanie pieniędzy na wyborcze prezenty od PiS. Zgodnie z zasadą „nie ma darmowych obiadków” koniec końców rachunek zapłacimy my, odbiorcy energii.
Ceny detaliczne prądu należą w Polsce do najniższych w Europie, a ceny hurtowe do najwyższych. Jak to możliwe? Rząd sztucznie mrozi ceny dla gospodarstw domowych. Po wyborach mogą wzrosnąć nawet o 80 proc.
Mamy najtańszą w Europie energię elektryczną, której produkcja kosztuje najdrożej w Europie. Mamy najtańsze paliwa na stacjach benzynowych wytwarzane w orlenowskich rafineriach z rekordowo drogiej ropy. Świat stanął na głowie? Nie, to tylko kampania wyborcza. Rachunek za tę superpromocję zapłacimy po 15 października.
Rząd przyjął projekt nowelizacji prawa energetycznego. Wśród zmian związanych z koniecznością implementacji unijnej dyrektywy znalazł się zapis dotyczący taryfy dynamicznej na energię elektryczną dla odbiorców indywidualnych – ustaliła „Rzeczpospolita”.
W nowy rok weszliśmy dręczeni egzystencjalnym pytaniem: co nas czeka? Wszystko zależy od tego, jak potoczy się wojna w Ukrainie, jakie rozstrzygnięcie przyniosą wybory, czy będziemy mieli czym się ogrzać, co będzie z inflacją i czy gospodarka nie popadnie w recesję, a nas nie pozbawi pracy. Jak żyć w tak niepewnych czasach?
Pieniądze, które dziś władza wyczarowuje na subsydiowanie rachunków, lepiej wydać na modernizację energetyki. Ale zielonej energii PiS chyba do końca swoich dni nie polubi.
Ustawa o maksymalnych cenach prądu uczyni z handlu energią elektryczną działalność ryzykowną, i prywatne spółki obrotu zwiną pewnie żagle albo wręcz zbankrutują. Państwowe już dziś nie składają ofert w przetargach. Kto więc ten prąd nam dostarczy?
Bony energetyczne, taryfy socjalne, obniżki podatków, limity cenowe, dotacje, rekompensaty – wszystkie kraje UE starają się chronić swoich obywateli i gospodarki przed kryzysem energetycznym. To ekonomiczne znieczulenie. Nie leczy, ale daje ulgę.