Od wyborów do Bundestagu minęły ponad dwa miesiące, ale nadal nie wiadomo, co będzie w Berlinie grane przez najbliższe cztery lata. Wprawdzie czarni i czerwoni, czyli chadecy i socjaldemokraci, podpisali umowę koalicyjną, ale do połowy grudnia musi ją jeszcze przyklepać w referendum 470 tys. szeregowych członków SPD.
Niemiecki pragmatyzm pozwolił politykom pogodzić wodę z ogniem i wypracować program rządowy, pod którym podpisała się zarówno lewica jak i prawica. Na razie.
Emigranci zdecydują o wynikach wyborów w Niemczech, nawet jeśli jeszcze nie tych wrześniowych, to pewnie następnych. Chrześcijańscy demokraci biją się więc z SPD o głosy muzułmanów. Tylko o Polakach wszyscy zapomnieli.
Na kilka miesięcy przed wyborami do Bundestagu powstało nowe populistyczne stronnictwo – Alternatywa dla Niemiec (ADN).
Angela Merkel wsparła nas w sprawie Eriki Steinbach. I teraz ma kłopoty. Konserwatywne skrzydło CDU burzy się, że pochodząca z NRD szefowa partii i rządu źle pojmuje interes narodowy i za
Trudno o lepszy symbol pogubienia się zachodnioniemieckich elit. Dwoje byłych enerdowców prowadzi dwie największe partie: Angela Merkel – chadecję, a Matthias Platzeck – socjaldemokrację. Razem mają naprawić zegarek zepsuty przez poprzedników.
Angela Merkel to fenomen niemieckiej sceny politycznej. Nic nie wskazywało na to, że rozwiedziona i ponownie zamężna bezdzietna ewangeliczka z NRD zrobi tak zawrotną karierę w konserwatywnej CDU. Ani tym bardziej, że zostanie pierwszą w historii Niemiec kobietą-kanclerzem.
W Niemczech trwa gorączka. SPD przegrywa jedne lokalne wybory po drugich. Chadecy przymierzają już swoją pochodzącą z NRD szefową Angelę Merkel na fotel kanclerza. Jest tylko jeden kłopot: niepopularne reformy socjalne Gerharda Schrödera trzeba kontynuować. Merkel jest za, opozycja w jej własnej partii – przeciw.
Helmut Kohl wrócił do Bundestagu, zasiadł w trzecim rzędzie, trochę posiedział i wyszedł. I na tym przedstawienie się skończyło. Na kilka dni przed jego 70 urodzinami (3 kwietnia) wokół „kanclerza zjednoczenia”, „drugiego Bimarcka”, wieloletniego przewodniczącego CDU jest chłodno i pusto. Zaś niemiecka chadecja, ciężko poturbowana przez aferę lewych kont, znajduje się w samym środku wewnętrznej rewolucji.