Bydgoszcz to największe polskie miasto z niczym się niekojarzące. Niesłusznie, bo ma olbrzymi potencjał, który ciągle jednak przegrywa z tajemniczym zjawiskiem zwanym „bydgoską rezygnacją”.
O przyszłości całego regionu zadecyduje to, czy jego dwa największe miasta naprawdę zaczną współpracować.
Toruń ma większe ambicje niż możliwości. I na swoim dobrym samopoczuciu potrafi budować wizerunkowy sukces.
Stare Miasto to dla Torunia największy dar losu. Ale sława rozleniwia i już wkrótce ten piękny zakątek może stać się dla miasta przekleństwem. A jeśli zblaknie gwiazda, to nagle zobaczymy, że cała reszta ma się bardzo kiepsko.
Największym problemem Bydgoszczy wydaje się przekonanie rodaków, że – wbrew potocznej opinii – to całkiem ciekawe miasto. I do zwiedzania, i do zamieszkania.
Nie kończą się spory wokół tego, czy w Bydgoszczy 3 i 4 września 1939 r. niemieccy dywersanci zaatakowali wycofujące się polskie wojsko, czy też przeciwnie – doszło do masakry niewinnej ludności niemieckiej. W stanowiskach historyków w obu krajach zdarzają się zaskakujące zmiany.
Nie kończą się spory wokół tego, czy w Bydgoszczy 3 i 4 września 1939 r. niemieccy dywersanci zaatakowali wycofujące się polskie wojsko, czy też przeciwnie – doszło do masakry niewinnej ludności niemieckiej. W stanowiskach historyków w obu krajach zdarzają się zaskakujące zmiany.
Co mają myśleć bydgoscy widzowie, kiedy jury Festiwalu Prapremier przyznaje Grand Prix najbardziej przygnębiającemu spośród jedenastu obejrzanych przedstawień? Czy współczesny teatr ma służyć wyłącznie do – jak mówią młodzi – dołowania?