Uchwalanie budżetu jest zawsze grą polityczną. Jest ponadto demonstracją kultury ekonomicznej, zaślepienia ideologicznego, stopnia populizmu, skłonności do demagogii. Polski polityczny kodeks honorowy dopiero się tworzy. Nie można go w żaden sposób zadekretować. Należałoby się jednak umówić, że poselskie obiecanki cacanki nie będą przekraczać granic śmieszności.
Czy chcesz, żeby Polska dostawała co roku z Brukseli 30 mld złotych? Jeśli tak, poprzyj członkostwo w Unii Europejskiej. Tak mało romantycznie wyglądałaby kampania przed referendum w sprawie przystąpienia do UE, gdybyśmy skorzystali z doświadczeń Irlandii z czasów, gdy zachęcano jej obywateli do poparcia Traktatu z Maastricht. Irlandia wyciąga z kasy unijnej na czysto najwięcej z państw członkowskich - 5 proc. swego produktu krajowego brutto (PKB).
W sobotę 9 stycznia o godzinie drugiej w nocy Sejm, znaczną przewagą głosów, uchwalił najważniejszą ze swoich ustaw: budżet państwa; pierwszy autorski budżet rządzącej od roku koalicji AWS-UW. Powinien to być moment uroczysty, był żenujący. Finałowi prac nad budżetem towarzyszyła kolejna polityczna awantura między koalicjantami.
Posłowie AWS - mimo protestów Leszka Balcerowicza i Unii Wolności, a z pomocą opozycji - przegłosowali podatkowe ulgi prorodzinne. Zwiększając lekką ręką i właściwie od niechcenia wydatki państwa tak, że zachwiała się konstrukcja budżetu. Trzeba było więc gwałtownie przerwać głosowanie nad całością ustaw podatkowych - i pospiesznie szukać wyjścia z sytuacji.