Senat RP, ustanawiając rok Brunona Schulza, przypomniał o jego 130. rocznicy urodzin i 80. rocznicy śmierci. Ale bohater uchwały to dla kultury polskiej postać tyleż pomnikowa, co kłopotliwa.
Niedawno minęła 100. rocznica urodzin Leo Lipskiego i 20. rocznica śmierci pisarza. Obie przeszły niezauważone. A czas zacząć go wymieniać razem z Gombrowiczem i Schulzem.
Wciągająca, nieco poetycka opowieść o codziennym życiu Schulza w rodzinnym Drohobyczu.
Zamiast sporów o to, czy był Żydem, Polakiem, czy Ukraińcem, jest festiwal, który współczesnemu Drohobyczowi ma przypomnieć największego artystę, jakiego wydało to miasto.
Za tytułem, kojarzącym się raczej z niezrozumiałą teorią z zakresu fizyki, kryje się bardzo przystępna wystawa, poświęcona jednej z największych gwiazd polskiej literatury i sztuki XX w.
Pięć malowideł stanowi całość dzieła Schulza. Schrayberman zabrał dopiero część, usprawiedliwiając się, że miałby zbyt duży bagaż. Stąd wniosek, że posiadając akt darowizny zechce wrócić po resztę.