Amerykańsko-koreański pojedynek na miny nie ustaje. Czy zapowiedziane przez Donalda Trumpa „furia i ogień” to faktycznie tylko zagrywka negocjacyjna?
Odmowa nominacji generalskich w Święto Wojska Polskiego jest sygnałem, że w sprawie wojska nie ma zgody w obozie władzy. I szybko nie będzie.
Od kilku miesięcy już nie tylko eksperci, ale i politycy sondują pomysł utworzenia europejskich sił nuklearnych.
Pierwszy raz od zimnej wojny o broni jądrowej mówi się bez zahamowań. Tabu bomby zniknęło.
Broń nuklearna jest jak ogień – będzie z nami do końca świata. A zwolennicy całkowitej likwidacji tego ponurego oręża mogą się okazać równie niebezpieczni jak ci, którzy chcieliby go użyć.
To było chyba pierwsze w historii hollywodzkie porozumienie nuklearne.
Niby brzmi dobrze, ale tylko brzmi, bo wszystkie postanowienia nie zostały nawet formalnie spisane. Porozumienie jest ustne – tak jak chcieli Irańczycy. I to chyba tylko oni mogą mówić o wygranej w tej negocjacyjnej wojnie nerwów.
W latach 60. wykrystalizowała się w ramach Układu Warszawskiego koncepcja prowadzenia działań wojennych przez tzw. polski front – z użyciem broni jądrowej.
Kiedy rządy Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i USA rozpoczęły pierwsze przygotowania do prac nad bronią jądrową, na świecie było ok. 3,5 tys. ton zapasów rudy uranowej. O dostęp do tego surowca rozegrał się jeden z najbardziej zajadłych wyścigów II wojny światowej.
Pół tysiąca próbnych wybuchów nuklearnych z okresu zimnej wojny przynosi dziś pożytek nauce i kryminologii. Pomaga w ściganiu fałszerzy i kłusowników.