Ani rząd brytyjski, ani Unia nie są przygotowane do twardego brexitu, tak by skutki gospodarcze nie były katastrofalne dla obu stron. Można postawić na coś innego.
Brytyjska premier Theresa May po raz kolejny ocaliła stanowisko, choć jest coraz słabsza. Pojechała do Brukseli po ustępstwa, lecz niewiele wskóra.
Theresa May znowu postawiła na swoim, głosowania na razie nie będzie. Będzie za to polityczna szamotanina i być może już wkrótce próba odsunięcia jej od władzy. A może nowe wybory?
Umowa Theresy May to Hotel Kalifornia. Nie daje tak naprawdę prawa do całkowitego wyjścia z Unii. Ta prawda z cynicznego powiedzenia powtarzanego przez brytyjskich posłów dociera do brytyjskiej elity i zwykłych ludzi.
Jeśli nie ma dobrego rozwiązania w chaosie negocjacji brexitowych, to trzeba zresetować tę grę i powtórzyć referendum – tak uważa coraz więcej brytyjskich polityków i zwykłych obywateli.
Neal Ascherson, znany brytyjski autor i publicysta „Observera”, o dalszych losach brexitu i premier Wielkiej Brytanii.
Przywódcy państw i rządów 27 krajów UE zatwierdzili w niedzielę na szczycie Unii Europejskiej umowę w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii i deklarację polityczną dotyczącą przyszłych relacji – ogłosił szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
Deklaracja nie spełnia postulatów kontynuacji niezakłóconego handlu między Unią i Brytyjczykami. Dla Theresy May może okazać się zbyt słabym atutem w grze o zatwierdzenie umowy rozwodowej.
Dla Unii konsekwencje brexitu mogą się okazać znośne w porównaniu z kryzysem, jaki szykuje się wokół włoskiego budżetu. To spór, który może zabić euro.
Premier Theresa May znów ocalała i zapewne podpisze w niedzielę umowę brexitową z przywódcami Unii. Ale dalej wszystko jest możliwe.