Reprezentującemu antyestablishmentowy zryw prawicy Jairowi Bolsonaro zabrakło jedynie kilku procent do zwycięstwa już w pierwszej turze wyborów prezydenckich.
Mniej niż połowa Brazylijczyków popiera dziś demokrację. Nie dziwi więc, że w sondażach przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi prowadzi wiecowy krzykacz, który demokracją i prawami człowieka otwarcie gardzi.
Choć jeszcze dwie dekady temu był więziennym gangiem założonym przez ośmiu osadzonych, to dziś Primeiro Comando da Capital wyrasta na najpotężniejszą mafię Ameryki Południowej.
Od półtorej dekady brazylijski program Bolsa Familia udowadnia światu, jak pożenić ogień z wodą: pomoc państwa z odpowiedzialnością ubogich za jakość własnego życia.
Fala politycznego atawizmu i mowy nienawiści zalewa Brazylię – do niedawna oazę obyczajowych swobód i wzór społecznego awansu biednych. A na horyzoncie majaczy brazylijski Trump.
Po jednej stronie skrajna bieda, po drugiej – przybytek, luksus, wygoda. Dwa światy, odseparowane płotem.
Miliarder Eike Batista był twarzą brazylijskiego boomu ostatnich kilkunastu lat. Teraz został symbolem brazylijskiego upadku.