Premier Wielkiej Brytanii zapowiedział zniesienie obostrzeń, choć jego kraj zmaga się z nową falą zakażeń, w dodatku wywołanych przez wysoce zakaźny wariant delta. Czy powinniśmy wziąć przykład z Borisa Johnsona, który chce pozwolić ludziom podejmować własne, świadome decyzje?
Rosja i Wielka Brytania notują w ostatnich dniach duże wzrosty zachorowań na covid-19. Jednak na Wyspach liczba ofiar śmiertelnych jest znacznie niższa – głównie z powodu skutecznej akcji szczepień.
Delta, odpowiedzialna za wzrost zakażeń na Wyspach, wzmaga obawy przed czwartą falą pandemii. Rząd Johnsona chce stosować dodatkowe dawki szczepionek. Planuje też je mieszać.
Chociaż szczepi się rekordowo wielu młodych i rozważane jest wprowadzenie nakazu kłucia pracowników domów opieki, to wirus nie ustępuje. Wariant delta się szerzy, a Boris Johnson znów jest w ogniu krytyki.
Sojusznicy USA są zadowoleni, że polityka USA będzie za Bidena znowu w miarę zrównoważona i przewidywalna. Ale wybór Europy jako pierwszego celu jego podróży zagranicznej nie oznacza, że to Stary Kontynent absorbuje go obecnie najbardziej.
Największy okręt Jej Królewskiej Mości szykuje się do dziewiczego rejsu. To ma być powrót potęgi morskiej Zjednoczonego Królestwa. Jedni Brytyjczycy pękają z dumy, inni łapią się za kieszeń.
Rząd Borisa Johnsona podjął właśnie pierwsze kroki, które mają zakończyć się zniesieniem restrykcji już 21 czerwca. O ile nie zabraknie szczepionek, a wirus znów nie przyspieszy.
Boris Johnson lobbuje u przywódców UE, by zezwolili na eksport AstraZeneki do Wielkiej Brytanii z zakładów produkcyjnych w Holandii. Rosyjski Sputnik znów atakuje Brukselę.
Szkocja z Irlandią marzą o niepodległości. Gdyby tak się stało, granice Zjednoczonego Królestwa, otoczonego krajami Unii, przypominałyby te z XVII w. Z imperium zostałby kadłubek.
Boris Johnson stwierdził, że wariant B.1.1.7, zwany brytyjskim, może być bardziej śmiertelny. Czy faktycznie? Może tak, może nie. Dlaczego więc w ogóle o tym powiedział?