Pięć lat temu zlikwidowano Biuro Ochrony Rządu i 1 lutego 2018 r. powołano Służbę Ochrony Państwa. Dobra zmiana?
To, czy kiedyś przyjdzie czas odpowiedzialności, czy raczej nie uda się nikogo ukarać za łamanie prawa w państwie PiS, dopiero się okaże. Ale zupełnie spokojni o swój los kryci dziś funkcjonariusze być nie mogą.
Kupowanie trzech setek aut dla urzędników państwowych w momencie nasilania się pandemii i kryzysu dowodzi albo bezgranicznej głupoty, albo niezmierzonej buty. Bądź obu tych przymiotów naraz.
Służba Ochrony Państwa miała być elitarna, jak Secret Service w USA. A wyszło jak zwykle.
Kolejna już kolizja drogowa kawalkady wiozącej Beatę Szydło (a wcześniej podobny cykl wypadków z udziałem kawalkady Andrzeja Dudy) nasuwa wiele pytań.
Prosząc niemieckich biegłych o pomoc, prokuratura przyznaje, że w Polsce nie ma specjalistów, którzy rozwikłaliby problem.
Krakowskie Przedmieście znów przeżywa swój stan wojenny. Policja, metalowe płoty, przeganiani turyści nie wiedzą o co chodzi. My wiemy.
Po wypadku limuzyny premier Beaty Szydło opozycja oskarżyła o nieprofesjonalizm Biuro Ochrony Rządu. I zdziwiła się, kiedy PiS przyłączył się do narzekań, ogłaszając, że zamierza stworzyć w miejsce BOR Narodowe Służby Ochrony.
Gen. bryg. Andrzej Pawlikowski został odwołany ze stanowiska szefa Biura Ochrony Rządu – poinformowała w sobotę rano premier Beata Szydło.
Co jednak wymowne, sąd uznał, że nie ma dowodów uzasadniających hipotezę, jakoby 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu.