Projekt Manhattan, który doprowadził do wyprodukowania amerykańskiej bomby atomowej, wciąż kryje w sobie wiele tajemnic i budzi skrajne emocje.
Po pierwszej próbie z bombą atomową część jej twórców błagała prezydenta Stanów Zjednoczonych, żeby nie uwalniał potwora, którego stworzyli. 6 sierpnia 1945 r. nad Hiroszimą jednak go uwolniono. Mało kto wiedział, że przy jego produkcji w większości zaangażowane były kobiety.
Napięcie w Korei przypomina o niebezpieczeństwach związanych z lotami samolotów wyposażonych w broń jądrową, nawet w sytuacjach rutynowych patroli.
Eksplozja nastąpiła o 11.32 czasu moskiewskiego 30 października 1961 r. W ramach wyścigu zbrojeń Związek Radziecki zdetonował 50-megatonowy ładunek termonuklearny odpowiadający sile wybuchu 50 mln ton trotylu, największą bombę od zarania cywilizacji.
Richard Feynman = geniusz. Wiadomo. Ale jak wyjść poza sztampę anegdot? Konferencja poświęcona temu legendarnemu fizykowi, pełna edycja jego słynnych wykładów, a zwłaszcza nowa biografia nieco w tym pomagają.
Izraelczycy nigdy nie powiedzieli: tak, mamy broń atomową. Ale też nigdy nie zaprzeczyli. Kto chce szukać tej bomby, musi wybrać się na pustynię.
Prezydent USA Barack Obama zwrócił się do świata z propozycją drastycznej redukcji (niemal do zera) arsenałów nuklearnych oraz zdolności ich tworzenia. Kto odważy się powiedzieć nie?
Czy jest się czego bać?
Uwolnienie energii jądrowej wsadziło świat na minę, której nie potrafimy rozbroić, ale też stworzyło ogromne możliwości rozwoju naszej cywilizacji.
W ubiegłym miesiącu, w swym domu w Ithaca w stanie Nowy Jork, zmarł Hans Albrecht Bethe, wybitny fizyk. Był ostatnim przedstawicielem niezwykłego pokolenia uczonych uczestniczących w wielkiej rewolucji, której owocem są wszechobecne dziś lasery, elektroniczne układy scalone i broń jądrowa.