Nobel dla Boba Dylana nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Jest symbolicznym oddaniem muzyce tego, co od dawna jej się należało.
To nagroda za „tworzenie nowych form poetyckiej ekspresji w ramach wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni”.
Oferta dla fanów akceptujących bez wahania każde wcielenie mistrza albo dla tych, którzy mają ochotę odpocząć od zgiełku codzienności.
Trzeba tylko słuchać, słuchać, słuchać.
Co tu dużo mówić, mamy do czynienia z arcydziełem.
W lipcu przyjedzie do Polski Bob Dylan. 20 lat od pierwszego stadionowego koncertu w Krakowie wystąpi w Dolinie Charlotty pod Słupskiem. Jak się zmieniało nasze podejście do legendarnego barda?
Jak na Legacy przystało, dźwięk jest porządnie poprawiony i wyczyszczony, co w przypadku doskonałych występów zaproszonych gwiazd i samego Dylana jest szczególnie istotne.
W wieku 94 lat zmarł Pete Seeger, którego piosenki były ścieżką dźwiękową kolejnych dekad: od walki z dyskryminacją, przez lata chwały ruchu folkowego, po manifestacje Occupy Wall Street.
Dokumentalny film „Sugar Man” wywołał falę zainteresowania Sixto Rodriguezem – zagubionym w historii folkowym bardem. Ale nie jest to ani pierwsza, ani ostatnia z wybitnych postaci muzyki, które dziś odkrywamy na nowo.
Niewiarygodna historia zapomnianego amerykańskiego barda, którego muzyka staje się sławna w RPA, a on nic o tym nie wie, wydaje się dowcipem z taniej komedii omyłek.