Każda epoka ma swój koniec. Bill Gates jest już niemal na emeryturze. W Microsofcie karty rozdaje teraz jego stary partner – Steve Ballmer. Czy uda mu się obronić zagrożoną pozycję informatycznego giganta?
Bogaczom rzadko towarzyszy powszechny szacunek. Warren Buffett cieszył się nim od dawna. Jedyną skazą na wizerunku był zarzut skąpstwa. Zmazał go spektakularnym gestem, darując fundacji Billa Gatesa 30,7 mld dolarów.
Bill Gates, twórca i wieloletni szef Microsoftu, najdroższej firmy świata, wartej na nowojorskiej giełdzie blisko 600 mld dolarów przekazał 14 stycznia władzę nad swym imperium. Faktycznie Gates zaczął usuwać się z kierowania firmą już w 1998 r. Postawił kropkę nad „i” w momencie przełomowym dla Microsoftu. Koncern oczekuje bowiem na rozstrzygnięcie w trwającym od lat procesie antymonopolowym. W listopadzie ub.r. sędzia Thomas P. Jackson wydał opinię, że Microsoft stosował praktyki monopolistyczne. Dla koncernu pojawiła się realna groźba, że komisja rządowa uczyni z nim tak, jak ze Standard Oil na początku stulecia i At&T w latach siedemdziesiątych – podzieli na kilka mniejszych przedsiębiorstw, chroniąc rynek przed nadmierną dominacją jednego producenta.