Kto nie ogląda telenowel, teleturniejów, reality i tokszołów oraz nie zagląda do pism łatwych, lekkich i przyjemnych, ten nie ma bladego pojęcia, kim są dziesiątki osób, na widok których tłumy obecnie szaleją. Niezorientowanym wychodzimy więc naprzeciw publikując, z konieczności skromny, informator po wybranych znanych-nieznanych postaciach zamieszkujących masową wyobraźnię.
Przybladła gwiazda Wielkiego Brata. II edycja programu TVN odbywa się w cieniu historycznych wydarzeń i obojętności mediów.
Wyluzowany Janusz Dzięcioł powtarza do kamery, że nie lubiłby siebie, gdyby się zmienił, dlatego się nie zmieni, chociaż kto wie, co sława przyniesie. Szołbiznes, mówią ludzie, jest jak walec, każdego rozgniecie, każdą głębię duchową zniweluje. Czy normalny człowiek po wygraniu bardzo popularnego programu telewizyjnego może z wygranym półmilionem złotych w kieszeni wrócić do bloków, do pracy?
W niedzielę 17 czerwca, po 106 dniach ostatnia trójka uczestników „Big Brothera” opuściła tłumnie oblegany dom odosobnienia w podwarszawskim Sękocinie. Wygrał 48-letni Janusz Dzięcioł, komendant straży miejskiej ze Świecia i odebrał od TVN czek na 500 tys. zł.
Studniowa obecność Wielkiego Brata wywołała na polskim rynku telewizyjnym spory zamęt. Widzowie przyjęli go z nieoczekiwanym entuzjazmem, ze znacznie mniejszym – rywalizujące z TVN stacje telewizyjne.
Kończy się pierwsza polska edycja Wielkiego Brata. TVN zrobił na programie świetny interes. I jak to bywa przy każdym udanym biznesie, aby ktoś zarobił, ktoś musiał zapłacić.
Wirus Big Brothera (BB) rozprzestrzenia się z nadspodziewaną szybkością. W ciągu dwóch lat od momentu ujawnienia się wniknął już w systemy telewizyjne co najmniej dwudziestu krajów świata. Tylko w ciągu ostatnich tygodni zaatakował dwa oddzielone od siebie półkulami państwa: Australię i Francję.